piątek, 20 grudnia 2019

Magia świąt

Już za kilka chwil święta.
Czas spokoju, relaksu, często też nostalgii.
Czas off line dla wielu.
Bo tak zdecydowanie lepiej :-)
Dlatego z wyprzedzeniem
dla Wszystkich odwiedzających przedmieścia 
przesyłam życzenia spokojnych i wesołych świąt.
Nie ma chyba szans na białe święta.
Taką namiastką może być świąteczny tort.
Mała chatka zagubiona w lesie.
Kokosowy śnieg pasuje tu idealnie do piernikowego domku
i piernikowych choinek.
I nawet pierwsza gwiazdka już świeci.
Do zobaczenia w Nowym Roku :-)

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota



niedziela, 8 grudnia 2019

Wieniec nie wieniec

To już druga niedziela adwentu
 a ja Wam jeszcze nie pokazałam naszego wieńca adwentowego.
W tym roku to bardziej stroik niż wieniec.
Upiekłam z Agatą piernikowe kamienice.
Zza kamienic wyłania się las :-)
Lubię ten motyw i kiedyś już piekłam kamienice co pokazywałam tutaj
Dodałam choinki i gwiazdki i wyszła magiczna wioska :-)
Jeszcze tylko dwie świece i będą święta!!!
Cieszy mnie to i przeraża jednocześnie.
Miłego szaleństwa przedświatecznego!
Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota


niedziela, 1 grudnia 2019

Adwentowy czas

Co roku to szczególny czas.
Z małymi dziećmi czas oczekiwania jest magiczny.
I te zadania i zachwyty i ciasteczka dla Mikołaja.
 A jak jeszcze zostawi ślady na podłodze to szał.
Z nastolatkami już nie tak łatwo.

Od kilku lat zamiast zadań i mini prezencików wprowadziliśmy kupony.
Są to kupny na przyjemności ale też przysługi dla innych domowników. 
W tym roku również kupony.
W wersji bardzo oszczędnej w formie.
Dzięki temu łatwe do wykonania.
Wystarczy 24 trójkąty z różnokolorowych papierów,
 patyczki do szaszłyków, szkło lub inny pojemnik i trochę taśmy klejącej.

Mam nadzieję że ta wersja też się sprawdzi w tym roku
 i czas oczekiwania świat będzie uważny, wspólny i rodziny
Nasze poprzednie wersje kalendarzy do obejrzenia pod linkami.
2018 
2016 

No to zmykam bo jeszcze wieniec chcę dziś przygotować.
A jak u was przygotowania do świąt?



Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

piątek, 8 listopada 2019

Jesienne naleśniki

Dzisiaj zapraszam Was do wypróbowania jesiennych dyniowych naleśników z ricottą.
Robiłam je już w kilku wersjach ze śliwkami czy figami.
Naleśniki nie są pracochłonne jeśli wcześniej przygotujemy sobie puree dyniowe.
Ja to zawsze robię hurtowo i pakuję w woreczki i zamrażam.
Jest potem idealne do naleśników czy naszych ulubionych muffinek dyniowych.
Przepis na puree bardzo prosty :-)
Raczej robię z dyni hokaido wówczas nawet skórki nie obieram.
Potrzebujemy 1 kg oczyszczonej z pestek dyni. Wkładamy ja do Thermomixa lub garnuszka. Zalewamy 1,5 l wody i gotujemy 18 minut/varoma / obr 2  lub w garnuszku mieszając. Sprawdzamy czy dynia się rozpada. 
Następnie miksujemy 8s /obr 53 lub ręcznym blenderem. 
Tak przygotowane puree studzimy , przekładamy do woreczków lub  pojemniczków i mrozimy.
Warto opisać wagę lub ml. ja najczęście pakuję po 100 g.

Jak mamy już puree to możemy sie zabrać za naleśniki.

Dyniowe naleśniki z ricottą
Składniki
- 100 g mąki kukurydzianej
- 100 g puree dyniowego
- 2 jajka
- 250 ml mleka
- 0,25 łyżeczki cynamonu
- 0,13 łyżeczki kardamonu
0,13 łyżeczki imbiru
0,13 łyżeczki gałki muszkatołowej
5 fig
250 g ricotty
1 łyżka miodu

Puree z dyni dokładnie łączymy z mlekiem i jajkami. Następnie wsypujemy mąkę, a na końcu przyprawy. Ciasto na naleśniki miksujemy i smażymy na patelni. Przekłądamy naleśniki serem. Ja nie dosładzam. Na to wykładamy owoce - u mnie śliwki pieczone z odrobiną syropu klonowego i octu jabłkowego. Gotowe!
 Jadłam je na ciepło ale też i na zimno.
Na ciepło lepiej bo w tej jesiennej aurze chce się tylko ciepłe -) 

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota





środa, 30 października 2019

Bawimy się strasznie

Bawimy się bo dzieciaki przychodzą.
Bez szaleństwa, kulturalnie i z dystansem.
Trochę strasznie się zrobiło w salonie.  
Czarne dynie zmajstrowałam sama.
Styropianowe potraktowałam czarną farbą.
A liście i patyczki złotą. 
I w ten sposób biało czarno złota kolorystyka tegorocznego
Halloween została utrzymana. 
Nawet się nie spodziewałam, że tak fajnie wyjdą. 
Rok temu było bardziej pomarańczowo.

Teraz jeszcze czas wyciąć dynię.
Szukam pomysłu:-)
To jak bawicie się?

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota





sobota, 26 października 2019

Chlebek bananowy do jesiennej herbaty

Upiekłam chlebek:-)
Pokazałam na Instagramie i pojawiły się pytania o przepis :-)
Obiecałam,  no to publikuję!


Chlebek bananowo-kawowy
Składniki:
 - 2 banany
- 100 g mąki kokosowej lub gryczanej
- 100 g mielonych migdałów
- 20 g nasion słonecznika
- 75 g orzechów pekan, posiekanych
- 1½ czubatej łyżeczki cynamonu, mielonego
- ¼ łyżeczki ekstraktu waniliowego
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- ½ łyżeczki sody oczyszczonej
- 2 łyżeczki kawy instant
- 1 łyżka wrzącej wody
- 3 duże jajka
- 125 ml syropu klonowego
- 60 ml oliwy

Sposób wykonania:

Nagrzej piekarnik do 180 °C i natłuść formę keksową. Obierz banany i rozgnieć je widelcem.
W dużej misce wymieszaj mąkę, mielone migdały, nasiona słonecznika, 60 g orzechów pekan, przyprawy, ekstrakt waniliowy, proszek do pieczenia i sodę.
Kawę rozpuść we wrzącej wodzie i wymieszaj z rozbełtanymi jajkami, syropem klonowym i oliwą.
Mokre składniki wlej do suchych i wymieszaj delikatnie, następnie dodaj rozgniecione banany
 i połącz je z ciastem. Jeśli jest zbyt mokre, możesz dodać trochę mąki, natomiast jeśli zbyt suche – wlej odrobinę oliwy.
Powstałą mieszankę przełóż do formy i posyp pozostałymi orzechami pekan. Piecz 20-25 minut, pod koniec pieczenia włóż w ciasto drewnianą wykałaczkę – jeśli zostanie na niej surowe ciasto, potrzebuje jeszcze chwili w piekarniku.
Po wyjęciu pozostaw chlebek na 10 minut w formie, po czym wyjmij go i zostaw do wystudzenia na kratce.
Idealny na drugie śniadanie lub do jesiennej herbaty.
W tym roku jesień nas rozpieszcza więc nawet na tarasie jeszcze można się delektować kawą.

Jesień piękna ale liście lecą:-0
Zmykam grabić !
Udanego weekendu!

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota





piątek, 18 października 2019

Śniadanie na zielono

Dzisiaj zapraszam na szybkie i efektowne śniadanie
Klasyczne połączenie jajek z awokado :-)

Zielony omlet
3 jajka
1 awokado
1 kopiasta łyżeczka spiruliny, matchy lub sproszkowanej pietruszki
duża garść listków kolendry lub pietruszki
duża garść pistacji niesolonych lub pinii
sól
pieprz
masło do smażenia
sok z cytryny
oliwa extra vergine


Zmiksuj jajka z zielonym proszkiem (spiruliną, matchą lub sproszkowaną pietruszką) solą
i pieprzem.
 Na patelni  rozgrzej trochę masła i wlej masę jajeczną. Smaż pod przykryciem przez ok. 3-4 minuty. Przełóż omlet na drugą stronę i smaż jeszcze przez chwilę. Przełóż omlet na talerze
i ułóż na nich pokrojone awokado (wcześniej wyjmij je ze skórki w całości, przy pomocy łyżki). 
Dodaj listki kolendry lub pietruszki i grubo posiekane pistacje.


Ciepłe, szybkie i niebanalne śniadanie.
Polecam!

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota





poniedziałek, 7 października 2019

Mój Ci on...

Mój Ci on :-)
Pierwszy medal z górskiego maratonu.
Najdłuższy dystans jaki zrobiłam w górach!!!
Jeszcze kilometr i byłoby ultra ;-)
Pełne energii i obaw ruszyłyśmy rano do Sobótki gdzie rozpoczął sie 
Ślężański Festiwal Biegowy.
Organizatorzy przygotowali kilka tras - ultra 80 , maraton, półmaraton i 10km
My porwałyśmy się na maraton.
Jak się potem okazało niewiele nas było bo maraton biegło zaledwie 10 kobiet!
Miejsce w pierwszej 10 pewne :-) 
Humory dopisywały i ruszyliśmy.
Początkowo było dość gęsto bo 3 dystanse ruszyły razem. 
Pogoda dopisywała. 
Wręcz była idealna - chłodek z lasu i słońce :-)
Po raz pierwszy wspięliśmy się na Ślężę.
Półmaraton się oddzielił i razem z biegaczami na 10 km
zbiegliśmy z powrotem do Sobótki.
Po minięciu punktu kontrolnego ruszyłam dalej.
Zgubiłam się z Anią i nagle 
na trasie zostałam sama. 
Tylko ja i las:-)
Wiedziałam, że Ania gdzieś jest ale nie wiedziałam czy biegnie 
bo tego dnia nie czuła się najlepiej. 
Cóż było robić krok za krokiem do przodu.
Na szczęście odnalazłyśmy się na punkcie odżywczym 
i dalej ruszyłyśmy już razem. 
Z perspektywy wiem, że dzięki temu dobiegłam do mety.
Trasa była trudna technicznie.
Co Wam będę mówić.
Na zbiegach nie było dla mnie opcji nadrobić.
A mam wrażenie że nawet szło mi to wolniej niż pod górę:-) 
Skałki dały nam porządnie w kość. 
Schodów to już nawet nie liczyłam :-) 
Dobiegłyśmy do kolejnego punktu odżywczego pod Radunią.
Dowiedziałyśmy się, że to najpiękniejsza część trasy. 
Nie da się ukryć - widoki cudne
ale ponad 30 km w nogach już było czuć.
Po pętli zbiegłyśmy znowu do punktu 
i tu ogromne podziękowania dla wolontariuszy.
Czekali na nas do samego końca.
Ogromne dzięki!
Właściwie tu już wiedziałyśmy, że jesteśmy ostatnie. 
Razem z nami z punktu ruszył jeszcze jeden biegacz.
Licząc czas czułyśmy, że jesteśmy na granicy limitu.
Miałyśmy nadzieję, że z Tąpadeł trasa będzie szklakiem łatwym
ale nie taki był zamysł organizatorów :-)
Ruszyłyśmy czarnym a potem do góry  czerwonym.
Na Ślęży tego dnia był też zjazd młodzieży Taize
i wdrapywałyśmy się przy dźwiękach gitar i śpiewu.
Na ostatnim punkcie na szczycie czekali na nas na punkcie.
Wypiłyśmy łyk coli,
poinformowałyśmy, że ostatni biegacz gdzieś za nami i w dół. 
Zostało 30 min.
Była szansa zbiec ale.... 
Na ostatnich 3 km dopadła nas ulewa.
Istne oberwanie chmury.
Mokrusieńkie dobiegłyśmy na metę 12 min po limicie. 
Zlitowali sie nad nami i medale dali :-)
W nagrodę za wytrwałość czekała na nas jeszcze piękna tęcza. 
Mogę powiedzieć, że przebiegłam, przeszłam, przeczołgałam
pierwszy górski maraton.
Zrobiony ale nie zaliczony:-)
Cenna szkoła, kolejne doświadczenie.
Teraz czas odpocząć. 
Jak się będę chciała zapisać na jakiś bieg to proszę mnie związać
i zamknąć w piwnicy
Kurtyna.

P.S. post wyszedł długi jak nasza droga do tej mety.
P.S. 2 Ania takie wariactwa tylko z Tobą 💗💜
P.S. 3 Podziękowania dla p. Jacka Bagińskiego za zdjęcia :-)


Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota