środa, 30 października 2019

Bawimy się strasznie

Bawimy się bo dzieciaki przychodzą.
Bez szaleństwa, kulturalnie i z dystansem.
Trochę strasznie się zrobiło w salonie.  
Czarne dynie zmajstrowałam sama.
Styropianowe potraktowałam czarną farbą.
A liście i patyczki złotą. 
I w ten sposób biało czarno złota kolorystyka tegorocznego
Halloween została utrzymana. 
Nawet się nie spodziewałam, że tak fajnie wyjdą. 
Rok temu było bardziej pomarańczowo.

Teraz jeszcze czas wyciąć dynię.
Szukam pomysłu:-)
To jak bawicie się?

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota





sobota, 26 października 2019

Chlebek bananowy do jesiennej herbaty

Upiekłam chlebek:-)
Pokazałam na Instagramie i pojawiły się pytania o przepis :-)
Obiecałam,  no to publikuję!


Chlebek bananowo-kawowy
Składniki:
 - 2 banany
- 100 g mąki kokosowej lub gryczanej
- 100 g mielonych migdałów
- 20 g nasion słonecznika
- 75 g orzechów pekan, posiekanych
- 1½ czubatej łyżeczki cynamonu, mielonego
- ¼ łyżeczki ekstraktu waniliowego
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- ½ łyżeczki sody oczyszczonej
- 2 łyżeczki kawy instant
- 1 łyżka wrzącej wody
- 3 duże jajka
- 125 ml syropu klonowego
- 60 ml oliwy

Sposób wykonania:

Nagrzej piekarnik do 180 °C i natłuść formę keksową. Obierz banany i rozgnieć je widelcem.
W dużej misce wymieszaj mąkę, mielone migdały, nasiona słonecznika, 60 g orzechów pekan, przyprawy, ekstrakt waniliowy, proszek do pieczenia i sodę.
Kawę rozpuść we wrzącej wodzie i wymieszaj z rozbełtanymi jajkami, syropem klonowym i oliwą.
Mokre składniki wlej do suchych i wymieszaj delikatnie, następnie dodaj rozgniecione banany
 i połącz je z ciastem. Jeśli jest zbyt mokre, możesz dodać trochę mąki, natomiast jeśli zbyt suche – wlej odrobinę oliwy.
Powstałą mieszankę przełóż do formy i posyp pozostałymi orzechami pekan. Piecz 20-25 minut, pod koniec pieczenia włóż w ciasto drewnianą wykałaczkę – jeśli zostanie na niej surowe ciasto, potrzebuje jeszcze chwili w piekarniku.
Po wyjęciu pozostaw chlebek na 10 minut w formie, po czym wyjmij go i zostaw do wystudzenia na kratce.
Idealny na drugie śniadanie lub do jesiennej herbaty.
W tym roku jesień nas rozpieszcza więc nawet na tarasie jeszcze można się delektować kawą.

Jesień piękna ale liście lecą:-0
Zmykam grabić !
Udanego weekendu!

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota





piątek, 18 października 2019

Śniadanie na zielono

Dzisiaj zapraszam na szybkie i efektowne śniadanie
Klasyczne połączenie jajek z awokado :-)

Zielony omlet
3 jajka
1 awokado
1 kopiasta łyżeczka spiruliny, matchy lub sproszkowanej pietruszki
duża garść listków kolendry lub pietruszki
duża garść pistacji niesolonych lub pinii
sól
pieprz
masło do smażenia
sok z cytryny
oliwa extra vergine


Zmiksuj jajka z zielonym proszkiem (spiruliną, matchą lub sproszkowaną pietruszką) solą
i pieprzem.
 Na patelni  rozgrzej trochę masła i wlej masę jajeczną. Smaż pod przykryciem przez ok. 3-4 minuty. Przełóż omlet na drugą stronę i smaż jeszcze przez chwilę. Przełóż omlet na talerze
i ułóż na nich pokrojone awokado (wcześniej wyjmij je ze skórki w całości, przy pomocy łyżki). 
Dodaj listki kolendry lub pietruszki i grubo posiekane pistacje.


Ciepłe, szybkie i niebanalne śniadanie.
Polecam!

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota





poniedziałek, 7 października 2019

Mój Ci on...

Mój Ci on :-)
Pierwszy medal z górskiego maratonu.
Najdłuższy dystans jaki zrobiłam w górach!!!
Jeszcze kilometr i byłoby ultra ;-)
Pełne energii i obaw ruszyłyśmy rano do Sobótki gdzie rozpoczął sie 
Ślężański Festiwal Biegowy.
Organizatorzy przygotowali kilka tras - ultra 80 , maraton, półmaraton i 10km
My porwałyśmy się na maraton.
Jak się potem okazało niewiele nas było bo maraton biegło zaledwie 10 kobiet!
Miejsce w pierwszej 10 pewne :-) 
Humory dopisywały i ruszyliśmy.
Początkowo było dość gęsto bo 3 dystanse ruszyły razem. 
Pogoda dopisywała. 
Wręcz była idealna - chłodek z lasu i słońce :-)
Po raz pierwszy wspięliśmy się na Ślężę.
Półmaraton się oddzielił i razem z biegaczami na 10 km
zbiegliśmy z powrotem do Sobótki.
Po minięciu punktu kontrolnego ruszyłam dalej.
Zgubiłam się z Anią i nagle 
na trasie zostałam sama. 
Tylko ja i las:-)
Wiedziałam, że Ania gdzieś jest ale nie wiedziałam czy biegnie 
bo tego dnia nie czuła się najlepiej. 
Cóż było robić krok za krokiem do przodu.
Na szczęście odnalazłyśmy się na punkcie odżywczym 
i dalej ruszyłyśmy już razem. 
Z perspektywy wiem, że dzięki temu dobiegłam do mety.
Trasa była trudna technicznie.
Co Wam będę mówić.
Na zbiegach nie było dla mnie opcji nadrobić.
A mam wrażenie że nawet szło mi to wolniej niż pod górę:-) 
Skałki dały nam porządnie w kość. 
Schodów to już nawet nie liczyłam :-) 
Dobiegłyśmy do kolejnego punktu odżywczego pod Radunią.
Dowiedziałyśmy się, że to najpiękniejsza część trasy. 
Nie da się ukryć - widoki cudne
ale ponad 30 km w nogach już było czuć.
Po pętli zbiegłyśmy znowu do punktu 
i tu ogromne podziękowania dla wolontariuszy.
Czekali na nas do samego końca.
Ogromne dzięki!
Właściwie tu już wiedziałyśmy, że jesteśmy ostatnie. 
Razem z nami z punktu ruszył jeszcze jeden biegacz.
Licząc czas czułyśmy, że jesteśmy na granicy limitu.
Miałyśmy nadzieję, że z Tąpadeł trasa będzie szklakiem łatwym
ale nie taki był zamysł organizatorów :-)
Ruszyłyśmy czarnym a potem do góry  czerwonym.
Na Ślęży tego dnia był też zjazd młodzieży Taize
i wdrapywałyśmy się przy dźwiękach gitar i śpiewu.
Na ostatnim punkcie na szczycie czekali na nas na punkcie.
Wypiłyśmy łyk coli,
poinformowałyśmy, że ostatni biegacz gdzieś za nami i w dół. 
Zostało 30 min.
Była szansa zbiec ale.... 
Na ostatnich 3 km dopadła nas ulewa.
Istne oberwanie chmury.
Mokrusieńkie dobiegłyśmy na metę 12 min po limicie. 
Zlitowali sie nad nami i medale dali :-)
W nagrodę za wytrwałość czekała na nas jeszcze piękna tęcza. 
Mogę powiedzieć, że przebiegłam, przeszłam, przeczołgałam
pierwszy górski maraton.
Zrobiony ale nie zaliczony:-)
Cenna szkoła, kolejne doświadczenie.
Teraz czas odpocząć. 
Jak się będę chciała zapisać na jakiś bieg to proszę mnie związać
i zamknąć w piwnicy
Kurtyna.

P.S. post wyszedł długi jak nasza droga do tej mety.
P.S. 2 Ania takie wariactwa tylko z Tobą 💗💜
P.S. 3 Podziękowania dla p. Jacka Bagińskiego za zdjęcia :-)


Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota