piątek, 30 sierpnia 2019

I znowu szkoła...

I znowu ta szkoła :-)
I to nie tekst moich licealistów
a mój.
Nie miała kobita czasu to się na kolejne studia zapisała !
A jak nauka to i kąt musi być.
No więc odświeżyłam mój mały skrawek.
Wersja z poprzednich studiów :-) prezentowała się tutaj
W spadku po dziadku koleżanki dostałam maszynę do szycia uppss poprawka do pisania.
Ach te nocne pisanie postów :-)
Znalazło się dla niej miejsce na moim biurku.
Jakoś tak nostalgicznie mnie nastraja :-) 
Mówią, że będzie się kurzyć...
U nas to chyba jedyne przygotowania do szkoły.
Nie ma już szału zakupów i przebierania w piórnikach, notesikach ....
Za to powoli planuję już powrót do codziennego kieratu.
I mimo mnóstwa aplikacji ja wolę kartkę i długopis.
No i czekam na kalendarz na 2020 od Madama,
którym jestem wierna od kilku lat :-)
Czy tylko ja zamawiam kalendarz na następny rok w sierpniu?
Mnóstwo terminów już poplanowanych,
plany startów, urlopów coraz bardziej skrystalizowane.
A kiedy Wy myślicie o kalendarzu na następny rok?

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota


piątek, 23 sierpnia 2019

Letnie klimaty

Wakacje wakacje i po lecie :-)
No jeszcze liczę na ciepły wrzesień!
Posiadanie tarasu i ogrodu bywa ryzykowne. 
Ryzyko polega na tym, że się przy tym wszystkim narobisz 
ale nie starczy już czasu pocieszyć się relaksem :-)

Ogród oczywiście przez cały czas się zmienia.
Bardzo lubię wersję wiosenną,
tylko surmia nie nadąża.

Ale potem się rozkręca i daje piękny cień latem.
Widać ją z tarasu jak rozrasta sie i rozrasta.
Znaleźć chwilę na kawę i lekturę w codziennym pędzie nie jest łatwo
 ale po co taras czy ogród jak nie ma czasu korzystać. 
Tego roczną odsłonę tarasu pokazywałam też tutaj
Wieczorami taras też się sprawdza.
Szczególnie, że  w tym roku komarów brak.
Nastrój jest, winko jest, mąż się schował.
Dobrze że Roxi to moja rasowa modelka :-)

Zawsze też marzyłam o hamaku i taki sobie sprawiłam.
Wersja luksusowa była pokazywana już rok temu tutaj
Wersja letnia i wiosenna pod czereśnią. 

W tym roku wyrwałam trochę chwil na ogrodzie i tarasie.
Mam nadzieję cieszyć się nim do końca jesieni. 
Pozdrawiam Was serdecznie.
Dziękuję za wszelkie odwiedziny i komentarze.
Mało mnie ostatnio w sieci bo więcej czasu i energii poświęcam na życie w realu :-)
Codzienne migawki możecie oglądać na Instagram

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota





piątek, 9 sierpnia 2019

Cudny weekend na DFBG

Witajcie!
Czas na kilka słów i małą relację z Dolnośląskiego Festiwalu Biegowego w Lądku Zdrój.
Czekałam z postem wciąż przeglądając zdjęcia z biegu.
A było ich mnóstwo, piękne i cudowne ale ... mnie na nich brak:-)
Oby po Rzeźniczku i Lądku nie stało się to tradycją :-)
Na szczęście kilka fot wykonałam i teraz czas na relację!
Powyżej zdjęcie przed biegiem i po :-)
Kto widzi różnicę?

Ruszyłyśmy z Anią do Lądka już w piątek.
Podobnie jak rok wcześniej zdjęcie zrobione.
Po zakwaterowaniu w sanatorium :-)
całą ekipą ruszyliśmy po pakiety.
Ponownie świetna organizacja, miła atmosfera.
Super pomysł z food truckami pod biurem zawodów.
Nim się zorganizowaliśmy zapadł mrok,
restauracje pozamykane a tu człowiek głodny.
Z ratunkiem przyszły dalej czynne food trucki z pyszną zupą gulaszową.
Już mieliśmy udać się na spoczynek gdy pojawiła się wiadomość,
że niedługo na mecie będzie pierwszy zawodnik w biegu na 240 km.
Musiałam to sprawdzić i zobaczyć jak wygląda taki kosmita.
No bo to przecież nie może być człowiek!!! 
I rzeczywiście „Góral z Mazur” przebiegł dystans 240 km /+7500 
w czasie 27 godzin 51 minut i 47 sekund 
bijąc tym samym poprzedni rekord trasy o 2,5 godziny. 
WOW!!! 
W sobotę rano ekipa Złotek :-) 
gotowa do startu na dystansie półmaratonu!
Ania nie czuła się najlepiej i na mecie pojawił się tekst - ale czy ja muszę?
No mina mówi wszystko za siebie:-)
Ale ja ją znam i wiem że Ona się po prostu wolno rozkręca.
Ruszyliśmy o czasie.
Moje cele na ten bieg - zdrowo i cało osiągnąć metę!
To zawsze nadrzędna sprawa.
Ponadto miałam smaka na pobicie zeszłorocznego czasu.
W głowie miałam ubiegłoroczną trasę czyli 6 km non stop pod górę!
Dobrze mi się szło/biegło.
Zaczęliśmy zbiegać szybciej niż się spodziewałam
Czas był dobry.
Punkt kontrolny blisko
Ale gdzie jest Ania????????
Zaczęłam się bić z myślami co robić.
Obiecałyśmy sobie że biegniemy razem.
Nawet jeśli jedna ma zwolnić.
Postanowiłam poczekać na punkcie kontrolnym.
I tu uwaga - jedyne zdjęcie z biegu - oczywiście jak jem.
Uzupełniłam wodę, wypiłam colę i zjadłam kilka orzeszków. 
Część znajomych która biegła za mną 
pojawiła się już na punkcie i ruszali w dalszą trasę.
Czas jeszcze dawał szansę na pobicie ubiegłorocznego wyniku.
I nagle jest!!!!
Na punkt wbiega Ania.
Dałam jej szanse coś zjeść i wypić i już razem ruszyłyśmy w drogę.
Widzicie tą moją radość?
Żadnych więcej rozterek tylko wspólny bieg.
Ostatni odcinek poszedł nam dobrze.
Jeszcze były siły w zapasie.
Ostatni szczyt a potem już tylko z górki :-)
Prosto do Lądka Zdrój!!! 
Tak jak chciałyśmy osiągnęłyśmy metę razem, trzymając się za ręce.
Zawsze mnie ten moment bardzo wzrusza:-)
Poprawiłyśmy ubiegłoroczny czas o ponad 18 minut!!!
Była siła na złamanie 3 godzin i za rok zaatakujemy!!
Do zobaczenia

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota