piątek, 11 września 2020

Jestem Grażyną traithlonu

Triathlon kusił mnie już od dawna. Ale zawsze było dużo ale.  Że nie mam dobrego roweru, a o co chodzi z tymi piankami do pływania, nie kumam co i jak tam się dzieje… i wiele innych. Paradoksalnie nie bałam się wysiłku, przygotowań czy pływania w otwartej wodzie ale właśnie wymagań sprzętowych. No i co jak zainwestuję, przygotuję się, wystartuję i mi się nie spodoba?  

Krążyłam wokół tematu aż trafiłam na super imprezę „Triathlon dla Januszy i Grażyn” !!!  
Od razu obudziła się we mnie Grażyna i wiedziałam że to jest to. 


Charytatywny cel

Impreza jest charytatywna i ma na celu propagowanie sportu wśród amatorów oraz osób niepełnosprawnych.  W regulaminie jasno jest nazwane, ze impreza dla nowicjuszy i amatorów, którzy nigdy nie brali udziału w zawodach na dystansach: IRONMAN, 1/2 IRONMAN, 1/4 IRONMAN, OLIMPIJSKIM. Mój profil zawodnika pasował idealnie.
Co więcej na pływaniu nie wolno używać pianek a na trasie roweru jest zakaz startu na rowerach czasowych, triathlonowych lub z kierownica tzw. Lemondką.

Czyli to czego szukałam – bez inwestycji, bez stresu, bez mega sprzętu i na pewno bez obciachu 😊

  

Przygotowania

Przygotowując się do mojego debiutu w triathlonie treningi biegowe realizowałam w planie pod inne starty. Trochę więcej czasu poświęciłam na rower. W planie tygodnia pojawiły się godziny gdy mocno kręciłam kilometry na rowerze.  Zawsze w świetnym towarzystwie, nie zawsze na czas. Gorzej sytuacja miała się z pływaniem. Do marca basen był obowiązkowo raz w tygodniu. A potem wiadomo. 

Wszystkie baseny pozamykali i nie było opcji pływania. Open water też na wiosnę odpadał bo przecież nie kupowałam pianki. Właściwie to dopiero na urlopie była okazja popływać w jeziorze i tam zrobiłam sobie małe testy. Wiedziałam że stawiam na żabkę. Dzięki temu ogarnę nawigację i nie będę się stresować kraulem.  Co mogłam potrenować to potrenowałam reszta to ma być już zabawa i czysta przyjemność 😊

Triathlon

I nadszedł długo oczekiwany start. Dzień wcześniej pojechałam odebrać pakiet i zorientować się w topografii trasy a szczególnie pływania.  Co dziwne pływanie najmniej mnie przerażało. Pływam od lat, byłam ratownikiem no i nurkuję. Więcej obaw miałam co do roweru bo po kilku kraksach jeżdżę zachowawczo i nie na maksa.

W sobotę przyjechałam na miejsce, rozstawiłam sprzęt w strefie zmian i stawiłam się na odprawie. Motyle w brzuchu były. Wielka niewiadoma już tuż tuż.

 

No i start. Ruszyłam do wody. Od początku wiedziałam, że zrobię to równo, bez szarpania się. Po początkowej blokadzie na początku pływania, udało mi się ominąć kilka osób. Po nawrotce widziałam już brzeg i parłam do przodu. Z radością mijałam płynących kraulem moją żabką. Nie wiedziałam że pływanie jest moim atutem 😊

Potem przyszła pora na rower.  Po początkowo płaskim przejeździe tamą pojawił się zakręt i podjazd pod górę. Czemu to zawsze inaczej wgląda z auta a inaczej na rowerze? Trasa była wymagająca z kilkoma wyczerpującymi podjazdami. Wiedziałam, że mój lęk przed prędkością nie pomaga ale jak się powiedziała a…. I tak cztery pętle ogień w nogach! Ostatni podjazd pod strefę zmian dał już w kość. Na drżących nogach zeszłam z roweru i dzida na przód. Zostawiłam kask i w drogę.

Trasa biegowa to 2 pętle głównie ścieżek trailowych. Oczywiście od początku było pod górkę 😊 A ja na tych drżących nogach krok za krokiem. W głowie pojawiła się myśl, że teraz to już luz. Przecież bieganie znam. Wszelkie niewiadome czyli pływanie i rower już za mną. Po pierwszej pętli zaczęłam się rozkręcać, nogi zaczęły nieść i zaczęłam mieć apetyt na więcej. To ile tych pętli? Zapytałam wolontariusza. Krzyknął że dwie. Dwie? Tylko dwie? No to teraz już tylko meta !!!

Zwycięzcy

Tego dnia zwycięzcą był każdy kto spróbował! 
Ale szczególne brawa dla drużyn z osobami niepełnosprawnymi. Patrząc na ich zmagania, zaangażowanie i radość na mecie jestem szczęśliwa , że mogłam być częścią takiego wydarzenia.

Triathlon okazał się dla mnie łaskawy. 5 miejsce w kategorii to dla mnie wow! Pływanie wyszło świetnie, rower na pewno do poprawy (głowa nie nogi ) i bieganie przecież ćwiczę cały czas. Może nie od razu IronMan ale kolejny triathlon na pewno pojawi się w kalendarzu. Jako Grażyna triathlonu to właściwie już muszę :-)
 

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

4 komentarze:

Serdecznie dziękuję za odwiedziny.
Z przyjemnością poznam Twoją opinie, uwagi, komentarze
Pozdrawiam