piątek, 28 października 2016

Domowe królestwo - pralnia

Zapraszam do mojej pralni,
zwanej w domu kotłownią :-)
Pomieszczenie często traktowane po macoszemu.
Ja też zbierałam się do zmian
ale za każdym razem pojawiało się pytanie
po co wydawać pieniądze na pralnię 
jak można pojechać w świat :-)
Wchodziłam i zamykałam oczy ;-)
Aż dowiedziałam się że teściowa wymienia kuchnię
 i pozbywa się starych szafek.
To był znak i impuls do zmian.
Wzięliśmy się do pracy.
Ociepliliśmy sufit,
przemalowaliśmy ściany
a przede wszystkim przemalowałam szafki.
Kilka drobiazgów i pomieszczenie nabrało wyrazu 
Gdybym w obłędzie zapomniała o co chodzi:-)
instrukcja wisi na ścianie.
Pranie, suszenie, prasowanie......
 
W jednej szafce ściągnęłam drzwiczki.
Nie chciałam takiej jednolitej powierzchni.
Zawsze można coś tam wstawić :-) 
W słoiczkach trochę 
dekoracji a trochę praktyczności.
Za każdym razem gdy sięgam po kapsułkę do prania to się uśmiecham .
Dziwne ;-) 
Pralnia oprócz tego że ładniejsza
ma też być praktyczna:-)
Jest szansa,  że nie dam plamy 
przy kolejnym praniu.
Wszelkie tajne symbole z metek rozszyfrowane. 
Teraz sie okazało, że połowy rzeczy prać nie mogę ;-))))))
I tak sobie teraz przychodzę do pralni
tak popatrzeć i pocieszyć się:-) 
Jeszcze kilka pomysłów mam w głowie :-)
Bo jeszcze lampa
jeszcze coś pod nogi
i lewa strona do dokończenia.
Ale wszystko w granicach rozsądku 
bo przecież to tylko pralnia ;-))))))
Ale generalnie z efektu jestem zadowolona :-)
A co Wy sądzicie o zmianach w pralni?

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota



środa, 26 października 2016

Domowe trufle

 Dzisiaj skuszę  Was na trufle.
Są obłędne, kremowe i przepyszne.
Najważniejsze, że zdrowe,
domowe i z białego sera ;-)
Domowe trufle
Składniki:
- 200 g gorzkiej czekolady
- 200 g zmielonego białego ser ( np. Ulubiony)
- 1/2 szklanki płatków migdałowych
- 1 łyżka likieru Amaretto
- 1/4 szklanki miodu
Do dekoracji : kakao, wiórki kokosowe lub 150 g czekolady i 25 migdałów
Przygotowanie:
Ser powinien być w temperaturze pokojowej dlatego warto wyciągnąć wcześniej z lodówki.
Czekoladę roztapiamy w kąpieli wodnej. Twaróg i miód miksujemy  aby nie było grudek  Do masy dodajemy Amaretto i płatki migdałowe i czekoladę i ponownie miksujemy. Masę przekładamy do pudełka i chłodzimy w lodówce około 3 godzin.
Gdy masa stężeje nabieramy łyżeczka i ręcznie robimy kulki wielkości orzecha włoskiego. Gotowe trufle obtaczamy w kakao lub w wiórkach kokosowych. W wersji de lux obtaczamy w rozpuszczonej czekoladzie i dekorujemy każdego trufla migdałem.
Smacznego!
Od razu Was ostrzegam, że trufle są niebezpieczne.
Zaatakują całą Waszą silną wolę i ją pokonają.
Dopóki nie zjecie wszystkich 
nie będziecie w stanie zająć się niczym innym oprócz konsumowania.
I nawet gdy resztki zdrowego rozsądku 
będą krzyczeć że starczy.
To gdzieś w zakamarkach głowy pojaw się myśl - przecież to zdrowe 
Właściwie jem biały ser i to z miodem :-))) 

Mój mąż wystosowała do mnie oficjalny komunikat 
zakazujący produkcji tych specjałów :-) 

Zostawiam Was z tymi słodkościami
i pędzę kończyć i dopieszczać mój ostatni projekt :-)
Jak zdążę to pokaże w piątek królestwo moje :-)
Nie będzie to kuchnia,
nie będzie to salon,
nie będzie to domowe biura
ani pracownia.
Ktoś wie co to będzie?


Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

piątek, 21 października 2016

Korona jest moja ...

Dzisiaj się pochwalę :-)
Może to nie do końca fajnie 
ale jak się człowiek sam nie pochwali....
Plan został zrealizowany :-)
Korona półmaratonów polskich zdobyta!!!
i ostatni
Półmaraton Krakowski
Standardowa procedura 
Odbierasz pakiet ;-)
Przymierzasz koszulkę i przygotowujesz wszystko 
w pięciu wariantach pogodowych :-)
Jak masz czas i siły starasz sie zwiedzić miasto
do którego przyjechałaś 
Nie zapominając o makaronie na kolację :-)

Potem starasz się wyspać,
wstajesz rano,
sprawdzasz pogodę - jaki zestaw ubrać:-)
i biegniesz!
W Poznaniu padało,
w Pile padało
i w Krakowie też padało.
Czyli z 5 aż 3 były w deszczu.
Ale ja to akurat lubię :-)
Fajnie biec przez ważne punkty miasta.
Tu akurat rynek krakowski.
Pełna frajda :-)
I tak krok za krokiem aż tu nagle 20 kilometr :-)
Wbiegasz już do Tauron Areny
A tam meta, światła, muzyka:-)
Super wrażenie gdy wbiega się 
na tak przygotowana metę:-)
Brawa dla organizatorów.
Medal i radość
I właściwie niedowierzanie.
Mimo kontuzji i walki z samym sobą 
udało się zrobić wszystkie zaplanowane biegi
Pierwsze trzy to poprawianie swoich wyników.
Za każdym razem życiówka.
Potem stop, zerwany przyczep, 
przerwa, rehabilitacja i odliczanie dni.
Czwarty półmaraton to bieg do mety. 
Pierwszy raz oglądałam się,
 czy nie ma za mną samochodu zamykającego trasę.
Udało sie!
Kraków z większym spokojem, bez spinki czasowej
ale z ogromną frajdą bo już było wiadomo że jest :-)
Na czworakach do mety bym doszła :-)
Po koronacji jak na prawdziwą królową przystało 
dostojnie okazałam radość :-)

Już trochę ochłonęłam:-)
Teraz pojawiło się pytanie
co dalej?

Macie jakieś sugestie, rady, propozycje?

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota




piątek, 14 października 2016

Znowu w salonie

Dzisiaj znowu jesteśmy w naszym salonie.
Nosi mnie trochę ostatnio.
Porozpoczynałam trochę prac w domu,
jednak żadna nieskończona.
Wiecznie brakuje czasu aby dodać tą kropkę nad i.
Mam nadzieję, że niedługo będzie się nadawało do pokazania.
Przynajmniej małymi etapami:-)
Jesień pokazuje ostatnio swoje pochmurne oblicze
dlatego niezbędna jest kawa
a i ciacho do niej zawsze się znajdzie.
Jesienne kolory lubię 
ale nie zawsze w moich wnętrzach.
Dlatego nie myślałam nawet o pomarańczach czy czerwieniach.
Chęć zmiany była.
Inspiracją był mój malarski wyczyn,
który pokazywałam tutaj
Padło na kolor niebieski,
który bardzo lubię.
I tak odświeżyłam trochę
wygląd naszego salonu. 
Trochę koloru na tą szarzyznę za oknem się przyda.
Wszelkie lampki, świeczki
 i innego rodzaju rozświetlacze też mile widziane. 
W kąciku czytelniczym króluje wciąż zieleń.
I wciąż uwielbiam ten fotel,
mimo ze jest już wszędzie:-)
Prawda ? 
Chciałabym powiedzieć "to ja się zawijam w kocyk"
ale inne plany na weekend:-)
Trzymajcie kciuki proszę!

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota



środa, 12 października 2016

Jesienne ciasto

 Dzisiaj zapraszam na ciasto :-)
Jesienne,
pachnące
i pożywne.
Gruszki wprowadzają aromat i soczystość,
sernikowy charakter sprawia że jest sycące,
treściwe i nawet można sobie mawiać,
że kawałek na śniadanie to zdrowy i zbilansowany posiłek.
Bo przecież nabiał
i owoce ;-)
Zatem zapraszam do wypróbowania jesiennej tarty sernikowej z gruszkami :-)

Tarta sernikowa z gruszkami
Składniki na ciasto:
- 200 g mąki
- 100 g zimnego masła
- 1 żółtko
- 5 łyżek cukru pudru
 Składniki na resztę;-)
- 500 g sera ( może być z wiaderka ja preferuję Ulubiony z Wielunia)
- 4 łyżki jogurtu greckiego
- 2 jajka
- 3 łyżeczki mąki ziemniaczanej
- 5 łyżek cukru pudru
- 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
- 5 małych, miękkich gruszek
- 1-2 łyżki miodu
Sposób przygotowania:
Wszystkie składniki na ciasto szybko zagnieść. Można dodać łyżkę wody gdy będzie zbyt suche. Ciasto rozwałkować i przełożyć do natłuszczonej i oprószonej mąką formy na tartę. Ja użyłam formy o średnicy 26 cm. Musi mieć wysokie boki lub po prostu weź większą. Ciasto w formie schłodzić przez godzinę w lodówce. Nagrzać piekarnik do 200 stopni. Ciasto ponakłuwać widelcem, przykryć papierem do pieczenia i obciążyć (kulkami ceramicznymi lub grochem, fasolą itp). Piec przez 15 minut. Po tym czasie ściągnąć obciążenie i dopiec jeszcze ok.10 minut do zrumienienia.
Gdy ciasto się piecze przygotować nadzienie.
Ser, jogurt, jajka, mąkę , cukier puder i ekstrakt włożyć do miski i krótko zmiksować. Gruszki obrać, rozkroić na pół i po wycięciu gniazd nasiennych ponacinać wzdłuż. Gdy nie są miękkie wystarczająco można je obgotować. Masę serową wylać na podpieczony spód, na to delikatnie poukładać gruszki. Polecam pokroić je na mniejsze cząstki i poukładać równomiernie.
Gruszki posmarować miodem i włożyć ciasto do piekarnika i zmniejszyć temperaturę do 180 stopni.
Piec około 25-30 minut aż masa serowa się zetnie. Następnie wyłączyć piekarnik i studzić ciasto w uchylonym piekarniku :-)
Gotowe! Smacznego!
Warto tak poukładać gruszki aby potem w każdym kawałku ciasta było jej trochę.
Następnie proponuję zrobić sobie kubek herbaty lub kawy,
ukroić porządny kawałek ciasta,
zawinąć się pod kocyk 
i zagłębić w lekturze.
To mój sposób na ten deszcz i ponurą aurę.

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota







poniedziałek, 10 października 2016

Czarnogórskie przygody

Na naszej bałkańskiej trasie 
Czarnogóra pokazała swoje bardzo różne oblicza.
Powitała nas piękną plażą 
w historycznym mieście Bar.
Była chwila czasu na odpoczynek,
bałkańskie smaki
i słońce.
Na jeden dzień w sam raz.
Drugie oblicze Czarnogóry to cudowne góry
i kanion rzeki Tara, która tworzy przełom 
płynąc wąską i głęboką doliną.
Jest to najgłębszy w Europie
 i jeden z głębszych kanionów na świecie.
Zaczęliśmy spokojnie od spływu.
12 kilometrowy rafting ;-)
Była też chwila aby zobaczyć potok Ljutica - lewy dopływ Tay.
Potok ten wpisany jest do księgi rekordów Guinessa w dwóch kategoriach.
Jako najsilniejsze źródło w Europie ( 1000 litrów na sekundę)
oraz najkrótsza rzeka Europy o długości zaledwie 170 m.
Po przygodach na rzece nadszedł czas poczuć ten głęboki kanion.
Porwaliśmy się na zjazd tyroklą.
Trasa nie byle jaka
bo ponad 800 m na wysokości 152 m.
Jeśli nic Wam to nie mówi 
to wystarczy spojrzeć.
Dla pewności strzałka wskazuje człowieczka na tyrolce
No ale selfie musiało być :-) 
Kolejne oblicze Czarnogóry 
to połączenie gór i morza.
Dojechaliśmy nad zatokę kotorską.
Do miasta Kotor zjechaliśmy widokową
trasą z 25 zakrętami :-)
Z pewnością jest to wyzwanie dla kierowców 
Ale widoki przecudne. 
I tak pojawiliśmy się w Kotorze.
Mieście o śródziemnomorskim charakterze,
z długa historią.
Osobiście kojarzył mi sie z Dubrownikiem 
ale taki w wersji mini.
Miasto z trzech stron otoczone górami Lovcen, Vrmac i Dobrota.
Przez wiele lat miejsce bardzo niedostępne
a dzięki murom obronnym,
które wspinają się po zboczach - wręcz nie do zdobycia.
Miasto od 1979 roku wpisane na listę UNESCO.
Pełne wąskich uliczek, świątyń, 
dawnych pałaców nieregularnych placów.
Bardzo urokliwe ;-)
W zatoce kotorskiej znajduje się aż 9 wysp - w tym jedna sztucznie usypana.
My wybraliśmy się na  Wyspę Matki Boskiej na skale,
która jest jedyną sztuczną wyspą na morzu Adriatyckim.
Z powstaniem wyspy wiąże się legenda
według której dwaj rybacy na wystającej w tym miejscu skale
odnaleźli obraz Matki Boskiej. 
Trzykrotnie przewozili go do kościoła na lądzie,
jednak za każdym razem w tajemniczy sposób wracał na skałę.
To było bodźcem do budowy świątyni.
Na wyspę można sie dostać łódkami
bądź kajakami - to wersja bardziej mokra ;-)

W pięknym kościele wiązanki ślubne.
Ja tam znam przesąd w Polsce żeby nie suszyć ;-)
a tutaj powieszenie przy ołtarzu ma dawać pomyślność Młodej Parze.


Warto też zasmakować lokalnego jedzenia
Czy to owoców morza, czy ryb z górskiej rzeki,
czy nieguszańskiej szynki i serów.

 Wpadliśmy też do Budvy - centrum czarnogórskiego wypoczynku.
Hmmm powiem tak - kompletnie nie moja bajka.
Tłum, stragany, hucząca muzyka
i stragany :-)
Zdecydowanie polecam Czarnogórę
ale w wersji aktywnej.
Warto wybrać się dalej niż wypoczynkowe wybrzeże.

I to już koniec relacji z Bałkańskim wakacji ;-)
Wpadliśmy jeszcze na chwilę do Kosowa,
gdzie odwiedziliśmy Sanktuarium Niedźwiedzi - więcej tutaj

Może ktoś już planuje następne wyjazdy, wakacje
to zdecydowanie warto rozważyć kierunek bałkański :-)))


Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota