poniedziałek, 30 października 2017

Straszny wieczór

Już jutro,
u nas na przedmieściach do drzwi będą pukać dzieciaki.
Trochę szkoda, że kolędnicy już nie odwiedzają
a strachy tak.
Ale cóż :-)
Dodatkowo na nasze przedmieścia
przyjedzie chyba z pół gimnazjum od Agaty.
Będzie tupot nóg po całym domu :-)
Na tą okazję przyozdobiłyśmy trochę dom
co by było w klimacie.
Padło na centralny punkt w domu czyli kominek. 
Poszło szybko i sprawnie.
Właściwie bez dodatkowych kosztów. 
Wykorzystałam jesienne dynie, czarną organzę, świeczki i latarenki 
Dokupiłam jedynie baner, pajęczynę i insekty:-) 
Wszystko utrzymane w klimacie i dyscyplinie kolorów :-) 
Miałyśmy niezły ubaw podrzucając pająki gdzie się da!
Dziś mam za to do upieczenia ciasto mózg i babeczki i jeszcze kilka dań,
które Agata wyszperała w sieci.
Internet to zło!
Matce przybywa pracy :-) 
Mam nadzieję , że potwory i strachy domu nam nie rozniosą:-)

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

piątek, 27 października 2017

Galeria skończona!

Witam serdecznie
Dzisiaj pełnia szczęścia ;-)
Skończona galeria w salonie.
Kompletowałam zdjęcia, grafiki i inne cuda.
Pierwotnie plan był na portrety dzieci ale
te się nie zgodziły ;-(
Trzeba było poimprowizować :-)
Jeden obraz zmalowałam - jak namalować obraz
Potem pojawił sie plakat  mojego rodzinnego miasta tutaj
a potem Polski łoś tutaj
Ale cały czas siedząc przy kawce i ciasteczku 
kombinowałam co będzie pasować kolorystycznie czy stylistycznie.
Przejrzałam wiele inspiracji i sklepów z grafikami 
aż wpadłam na sklep www.madeforhome.pl/
Znajdziecie tam wiele ciekawych propozycji.
Ja postanowiłam zostać w błękitach
 i zdecydowałam się na zamglone góry i brzeg morza.
Galeria na ścianie w końcu jest kompletna.
Kolejne zadanie na 2017 rok zrealizowane :-)
ale jeszcze kilka zostało :-)
I żeby była jasność,
puste ramki raziły chyba tylko mnie.
Pan Mąż zauważył po 2 tygodniach :-)
Też tak macie? ;-))))))))

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota


poniedziałek, 23 października 2017

Czwarty w tym sezonie

Maraton Poznań!
Mój czwarty bieg na królewskim dystansie w tym sezonie.
Lubię starty wyjazdowe bo jest jak chłonąć atmosferę:-0
Do Poznania ruszyłam w sobotę
aby spokojnie odebrać pakiet:-)
Przygotować strój startowy.
Z serii jak nie będzie wyniku to będzie lans :-)))
Po raz pierwszy biegłam w koszulce biegu.
Bo dobrej jakości, trafiłam z rozmiarem 
no i w ulubionym kolorze :-)

Wieczorem jeszcze małe zwiedzanie miasta i obowiązkowy posiłek
I nastał dzień zero.
Pogoda zapowiadała się dobrze.
W miarę ciepło, zachmurzenie pełne,  no ideał.
Z dobrymi humorami i zapasem czasowym udałyśmy się na linię startu.
Porządnie zrobiłyśmy rozgrzewkę ,
pozbyłyśmy się bluz, kurtek i polarów.
I rozpoczęłyśmy odliczanie. 
Odliczanie trwało dłuuuuuuuugo.
Policja nie odebrała technicznie trasy 
i start ruszył 50 min później.
Uwierzcie mi , że to masakra jest.
Pierwszy raz coś takiego przeżyłam.
Całe przygotowanie, rozgrzewkę , nawodnienie 
trafił sz....
Zmarzłam, zastygłam ba nawet zgłodniałam.
Bo przecież powinnam już być po 2 punktach karmienia i nawadniania:-) 

Organizatorzy robili co mogli. 
Były 3 wspólne rozgrzewki
a nawet Mezo zaśpiewał piosenkę:-)
Wyciągnęli chłopaka ze startu bo też biegł :-)
Jednak szacun dla organizatorów, że komunikacja nie zawiodła
i cały czas wiedzieliśmy co się dzieje. 
W końcu ruszyliśmy.
Ja twardo w strefie na 4:00 (czyli tempo na 4 godziny )
z założeniem, że może zaatakuję życiówkę na 4:15 
Atmosfera super, kibice dopisali -)
Na 10 km czas zgodny z założeniami
Dalej twardo za pacemakerem na 4:00 
Na 18 kilometrze lekki kryzys ale cisnęłam tempo.
 Chciałam sprawdzić jak długo utrzymam taki bieg.
W momencie kryzysu wśród kibiców pokazała się Lidka i przebiegła ze mną kawałek.
Bardzo to pomogło.
Dzięki kochana!
Nie zapominałam o nawodnieniu i jedzeniu.

Połówkę zrobiłam w dobrym tempie 
w okolicach życiówki.
Wiedziałam, że jest dobrze.
Drugie spowolnienie dopadło mnie na 26 kilometrze. 
Czułam, że zwalniam i wiedziałam, 
że pierwsze 21 km w mocnym dla mnie tempie może się mścić.
Ale cóż było robić:-)
Krok za krokiem dalej.
Potem minęli mnie pacemakerzy na 4:15.
Wiedziałam, że to już jest nie do zdobycia.
Spoglądałam na zegarek analizując średnie tempo.
Wciąż była szansa pobić wynik z Krakowa.
Czekałam już tylko na ulice Grunwaldzką.
Wiedziałam ze będzie długa, 
że jest podbieg 
ale na końcu jest meta:-)

 Uwierzcie mi Poznań to górzyste miasto :-)
Szczególni na ostatnich kilometrach!
Wszyscy biegną to samo
wiec zacisnęłam zęby i dalej.
Na ostatnich kilometrach włączyłam turbo
i przyspieszyłam.
Nogi same niosły.
 Wiedziałam, że jestem blisko dobrego dla mnie wyniku.
W głowie też cały czas wracały słowa Michała
pacemakera na 4:30 że jak mnie dogoni to mi.....
I w końcu jest zakręt, 
skręciłam do mety na terenie Targów Poznańskich:-)
Widzę metę!!!
Już tak niedaleko.
Radocha ogromna,
złapana w obiektywie :-)


I ostatni krok 
meta przekroczona!!!! 
Potem już tylko medale, chwała i fotoreporterzy :-)))))))))))))))))))))))))))))
Jest czwarty medal do Korony Maratonów Polskich!!!
Jeszcze tylko Warszawa za rok!
Z radością zjadłam czekoladową mufinkę a nie banana :-)
Odnalazłam znajomych.
Prysznic i do domu.
Z uwagi na opóźnienie startu do domu dotarłam wykończona i po 19.00
ale szczęśliwa!
To mój kolejny bieg w Poznaniu i zawsze  jest super organizacja,
brak ścisku, wszystkiego starcza. 
Wolontariusze uśmiechnięci, pomocni.
Dużo kibiców bardzo pozytywnie zakręconych.
Serdecznie polecam
i pewno jeszcze tu wrócę:-)

W przyszłym roku zaplanowane 2 starty maratońskie.
Kraków i Warszawa.
Trzymajcie kciuki i do zobaczenia na trasie!


Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

P.S. zdjęcia fotomaraton,pl,  Głos Wielkopolski, Maratończyk.pl i Daniel Musiał Foto Amatore, gazeta.pl





piątek, 20 października 2017

Elegancki koc za niewiele DIY

Co tu ukrywać :-)
Jestem stworzeniem ciepłolubnym
i w okresie jesienno-zimowym
podstawą przeżycia jest gorąca herbata i kocyk.
Kocyków oczywiście 
u nas nie brakuje
ale zawsze jest za mało :-)
Pamiętać trzeba, że nasz groźny pies kanapowy
też ma swoje wymagania 
i na skórzanej sofie nie poleży bez kocyka :-)
Pokazywałam już moje wydziergane na drutach dzieło 
i dosłownie własnoręcznie zrobiony kocyk xxl
W tym roku stwierdziłam, 
że nie będę kupować nic, nic, absolutnie nic do kolekcji kocyków
a jednocześnie miałam ochotę na taki śliczny :-)
Postanowiłam pokombinować i niewielkim kosztem 
zrobić kocyk, który bardzo mi się podoba ale jego cena już niekoniecznie.
I tak powstał designerski kocyk z chwostami!!!
Na początek kupiłam na przecenie w znanej sieci P kocyk
i dobrałam do tego włóczki.
Wybrałam 3 kolory od jasno do ciemno szarego.
Na początek trzeba zrobić chwosty/frędzle.

Przygotowałam sobie tekturkę o wymiarach 15 cm x 15 cm
Obwijałam około 30 razy włóczką dookoła.
W ten sposób przygotowałam 16 sztuk w 3 kolorach.
Potem pozostało już tylko przyszyć do koca.
Ja zrobiłam metodą na zakładkę,
dzięki temu po złożeniu koca 
chwosty nie zachodzą na siebie.
I tak tanio i bez ogromu pracy powstał kocyk
na tą jesień ;-)
Jak się człowiek zawija to ma wrażenie, 
że on taki luksusowy, modny i niepowtarzalny :-)
Kolorystycznie dopasowany do ostatnio zrobionych podkładek na stół

Jesienne klimaty rządzą oczywiście w domu
i bez dyni i światełek ani rusz.
Nawet szaro bure dni 
nie są straszne pod takim kocykiem :-)
Wpasował się idealnie :-)
i zgadnijcie kto najczęściej korzysta z nowego kocyka? :-)

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota