poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozpusta na całego

Niedawno szykując dla dzieci poranne kakao i ubijając bitą śmietanę mikserem w kubeczku spojrzałam na  moją mini kolekcję syfonów (tutaj) i doznałam olśnienia.

 
Po co tak się męczyć? Życie trzeba sobie ułatwiać!
 i powitałam w domu...
 

... syfon do bitej śmietany. Zawsze się obawiałam że od razu trzeba zjeść tak dużo bitej, że będę więcej wyrzucać niż zużywać. Okazało się że w lodówce może stać do 2 tygodni i to na jednym naboju. Genialne!
 
Efektem tego przebłysku geniuszu jest teraz wydłużenie mojej trasy biegowej. Bo przecież takie rozpusty zawsze idą w boczki :-)

 
Jednak nie potrafię odmówić sobie kawy mrożonej z lodami waniliowymi i właśnie z bitą śmietaną spożywanej na tarasie w tych chwilach gdy słonko świeci.
Bo któż potrafi?

 
 

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

piątek, 27 czerwca 2014

Lato lato lato czeka....

Huuuuura huuuuura huuuuura WAKACJE.
Wspaniały czas dla dzieciaków ale też i rodziców bo wszyscy odpoczywają czasem nawet od siebie ;-)
Dzieciaki świadectwa odebrały z ładnymi ocenami wiec czas zacząć wakacje !!
Agata powiedziała że czuje się wolna jak motyl i jak to ona wdrożyła słowa w czyn.
 

Zabrała pudełko kredy i poszalała na naszej ulicy. Na szczęście nikt tu nie jeździ więc bezpiecznie tworzyła swego motyla.
 


Radość przepełniała nas przez cały dzień. o przecież najfajniejszy dzień  - ciężka praca z efektami za tobą i całe dwa miesiące przygód przed tobą. Czujesz że dobrze wykonałeś swoja robotę i zasłużyłeś na nagrodę. I czujesz to podekscytowanie przed tym nieznanym. To lekkie mrowienie jak pomyślisz o miejscach, które zobaczysz, ludziach których spotkasz, zapachach, które poczujesz i smakach którymi się zachwycisz.
 
Pełni tego uczucia postanowiliśmy puścić lampiony szczęścia aby zaczarować tegoroczne wakacje :-)






Poleciały :-)




Daleko hen
 
 
Niech będą piękne, magiczne, szczęśliwe - tego wszystkim Wam życzę
 
Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

środa, 25 czerwca 2014

Kuchnia ciąg dalszy pieca


Dzisiaj mojego pieca część dalsza. Dopieszczam powoli detale a jest łatwiej bo wpadły mi w ręce fajne słoje. Stanowią komplet co jest rzadkością przy wygrzebywanych starociach .
Słoje mają oryginalne zakrętki, które już trochę zaśniedziały ale postanowiłam nic z tym nie robić. Tak moim zdaniem wyglądają lepiej.

Puste słoje nie wyglądały rewelacyjnie więc napełniłam je posiadanymi w kuchni różnościami. W ruch poszły: groch, fasola różnego rodzaju i koloru, kasza jęczmienna, kasza gryczana i ryż. Tyle znalazłam w spiżarce.
Z efektu końcowego jestem w miarę zadowolona - może jak wpadną mi w ręcę inne specjały to pomieszam jeszcze kolory.
 
 
 
Dodatkowo powiesiłam jeszcze ususzone po zeszłorocznym lecie kwiaty. W końcu się doczekały. Miałam też upleciony z córką wieniec suszkowy, nasza suszona lawenda z ogrodu, no i ozdobna kukurydza dopełnia całości
 
I tak oto na dzień dzisiejszy prezentuje się nasz piec. Przypominam że inspiracją dla mnie był piec chlebowy. We wnękach gdzie powinny być drzwiczki ja mam miejsce na prezentowanie swoich zdobyczy, kolekcji, staroci. Pokazywałam to tutaj . Dodatkowo w piec wmontowany jest okap więc wentylacja nad kuchenką działa bez zastrzeżeń.
Z boku  od strony salonu piec nie jest już taki masywny i zabudowany bo nie chciałam optycznie zamykać przestrzeni. 

 
I tak oto prezentuje się mój wymarzony piec, który w planach odłożony był na sam koniec listy rzeczy o zrobienia a zupełnie nieoczekiwanie jest właściwie gotowy już dziś. Ciekawa jestem co o nim myślicie. Z góry dziękuję za komentarze i uwagi.
 
Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

wtorek, 24 czerwca 2014

Wygrane pyyyyyszne lody

W ubiegłym tygodniu spotkała mnie przepyszna niespodzianka. Na blogu Agnieszki w cieniu starej jabłoni cała nasza rodzinka wygrała lody. Agnieszce spodobał się nasz komentarz i huuuura.
Wczoraj odwiedziliśmy lodziarnie Marczak we Wrocławiu.
Oto nasza relacja
Młodzież biegiem do lodziarni

Duży wybór i decyzja dnia


Mati wybrał cytrynowe i z czarnej porzeczki

Agata postawiła na klasykę cytryna i czekolada


Mój wybór to oreo i pistacjowo-chałwowe


Lody bardzo smaczne, wyraziste w smaku, z wieloma dodatkami. W moich znalazłam kawałki chałwy, pistacji, ciasteczek oreo, czyli nazwy oddają prawdziwy smak.
Lody polecamy gorąco. Na pewno lodziarnia Marczak będzie często przez nas odwiedzana.

Jeszcze raz serdecznie dziękuję Agnieszce za wyrównienie nas i sprawienie fajnej lodowej frajdy całej rodzince.

aaaaa i jeszcze wierszyk, który oczywiście recytowaliśmy w trakcie wcinania lodów.

,,CO NAJBARDZIEJ LUBIĄ DZIECI” U. KOZŁOWSKA
Co najbardziej lubią dzieci?
Lubią, kiedy słońce świeci!
Bo zależnie od pogody,
nie ma lodów... lub są lody.
 
Kiedy jest na dworze plucha,
to na zimne mama dmucha
i przekonać nas się stara,
że złapiemy katar zaraz.
 
O co tyle krzyku?
O tę słodycz na języku?!
 
Mama płacz podnosi wielki,
że zmienimy się w sopelki
i na samą myśl dygoce...
– Może zjecie dziś owoce?
Może ciastka, budyń, kisiel?
To, kochani, zdaje mi się,
Lepiej wyjdzie wam na zdrowie...
Oj, ta mama, jak coś powie!
 
O co robi tyle krzyku?
O tę słodycz na języku?!
 
Lecz w upale dla ochłody
nawet mama liże lody
i w ogóle się nie złości
o mrożone te pyszności.

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Dzień Ojca przez cały weekend

Dzisiaj dzień Ojca dlatego wszystkim Ojcom, Tatą, Tatusiom, Ojczulkom i jak tam na nich wołacie składam wszystkiego naj, naj, naj... (jeśli żaden nie zajrzy to .... przekażcie :-))
 
U nas świętowanie zaczęliśmy w przedłużony weekend. Trzeba celebrować miłe chwile więc zaczęliśmy od śniadania. Oczywiście ulubione śniadanie Pana Męża czyli jajecznica z pomidorami i pieczarkami.  Kulinarnie jeszcze się działo ale nie będę Was zanudzać :-)
Kila fotek zrobiłam z uroczystego śniadania :-)
 
 
 
Czasem tak niewiele trzeba - trochę papieru, czarny flamaster no i przede wszystkim pomysł. u nas było przekornie gdyż Pan Mąż nie znosi krawatów. No to miał duży krawat na zdrowym soku :-)
 
 I cały banerek z krawacików na daniu głównym. Niespodzianka chyba się udała. Dobrze że córka ma cierpliwość do wycinania .  Ponizej kilka zdjęć bo przecież jajecznica stygnie !!!
 
 
 
 
Weekend był kapryśny pogodowo ale udało nam się wyrwać na kilka fajnych eskapad.
Najpierw wpadliśmy do miasta gdzie żądzą skrzaty. Uwieczniłam skrzata kominiarza, którego pomacaliśmy na szczęście.
 
 Agata pomagała przechodniom :-) których napotkaliśmy po drodze. A potem stanęliśmy twarzą w twarz z olbrzymem. 49 sekund i znaleźliśmy się na 50 piętrze WOW.
 
 Pooglądaliśmy całe miasto z góry. Lęk wysokości nawet nam nie przeszkodził. Poczekaliśmy na zachód słońca i było romantycznie i pięknie.
 
 
 
 W okolicy obchodzono Dzień Koguta. uznaliśmy że bez nas tak ważna impreza nie może się odbyć.
 
 Jak to na festynie bez waty cukrowej ani rusz. Sama pamiętam z dzieciństwa tą magię tej słodkiej chmurki wiec dzieciakom nie żałowałam. No i prawdziwy powód naszej wizyty na Dniach Koguta - koncert Dawida Podsiadło. Jako że nie oglądam telewizji nie znałam chłopaka aż do mojego odkrycia podczas ubiegłorocznego festiwalu Opener w Gdyni. Wpadłam tam przypadkowo na bardzo klimatyczny koncert w namiocie i chłopak skradł moje serce. Na jesień byliśmy z dziećmi na jego koncercie i zostały zaszczepione miłością.
 
 
 
Największa fanka Dawida prześpiewała i prawie przetańczyła cały koncert.
Tak się fajnie złożyło że w ciągu tygodnia byliśmy na Kings of Leon (Mati największy fan) i Dawidzie Podsiadło (agata największy fan) . Czego chcieć więcej ?
 
  
 
 
I tak nam upłynął dłuuuugi weekend.
 
 
Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota