Były otaczane ogromną troską gdyż zostały przywiezione z rodzinnego domu mojej babci. Gdy cała rodzina została przesiedlona spod Lwowa na Dolny Śląsk często we wspomnieniach powracały piękne piwonie. Babcia zwykła mówić "a u nas na wiosnę to piękne piwonie kwitły i tylko owady było słychać"
Pewnego dnia moja mama wraz z dziadkiem postanowili odwiedzić rodzinne strony. Pojechali na 2 tygodnie i słuch po nich zaginął. To czasy jeszcze bez komórek były i jedynie telegram przyspieszał bicie serca.
Gdy szczęśliwie wrócili po wojażach i odwiedzeniu wszystkich rodzinnych stron, sąsiadów, kuzynów kuzynów ciotecznego brata ze strony babci wujka...itp. Był czas wspomnień i rodzinnych historii. Żałuję że byłam wtedy małym głuptasem i te sprawy mnie nie interesowały.
Podobno gdy babcia już ochłonęła moja mama wyciągnęła z torby wytargane z ziemi w domu rodzinnym babci piwonie. Łez radości końca nie było i od tego czasu piwonie te prawie czcią były darzone.
Ja już pamiętam cały żywopłot z piwonii okalający dom i też w naturalny sposób stały się one elementem mojego dzieciństwa.
I w sposób zupełnie naturalny gdy zaczęłam myśleć o własnym ogrodzie piwonie były na pierwszym miejscu mojej listy. I nie chodziło o te od ogrodnika tylko właśnie te "rodowe". Gdy tylko ogród trochę ogarnęliśmy pojechałam do mojej mamy, która te piwonie dalej pielęgnuje i jak rodzinny skarb dostałam sadzonkę. Specjalnie w sierpniu były sadzone aby już następnej wiosny zakwitły.
I tak co roku jak na nie patrzę to cała rodzinna historia mi się przypomina, moje dzieciństwo i jest czas na chwilę refleksji nad poplątanymi losami ludzkimi. I cieszę się że nasze życie czasem takie nudne jest.....
Dorota
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za odwiedziny.
Z przyjemnością poznam Twoją opinie, uwagi, komentarze
Pozdrawiam