środa, 29 października 2014

Haloween


Haloween ... i co tu z tym zrobić...
 
Okropne, pogańskie, amerykańskie święto ale taka świetna zabawa :-)
 
Do tego kontrast z pełnym zadumy dniem Wszystkich Świętych

Cóż 31.10 się bawimy a 1.11 wspominamy wszystkich, których już zabrakło


 
Dynie gotowe na piątek. Powycinane i straszą -  w domu i przed domem
 


W tym roku najfajniej wyszła nam dynia nie świecąca i zwariowana.
Potrzebne, oprócz dyni oczywiście cukierki/żelki
w kształcie oczu ( kupiłam w znanej sieci dyskont)
a do tego dołożyłyśmy piękny żelowy język
 ( to podobno słodkie i do jedzenia ale się nie odważyliśmy)
 
 
Aby było straszniej to i drzwi wejściowe odgrywają swoją rolę.
 
Wystarczyło trochę bloku technicznego, mazaki,
taśma dwustronna i dwa papierowe talerzyki.
No i oczywiście trochę kreatywności :-)
 
 
 
Aaaa no i jeszcze myszy. Zaatakowały nasze wejście do domu :-)
 
Teraz tylko cukierki i jesteśmy gotowi na dzieciaki.
Dwa lata temu biegały ich po naszej wsi tabuny
 a w ubiegłym roku sztuk dwie.
 I jak tu coś zaplanować?
 

A tak dynie wyglądają nocą.
Rzucają ładne światło i cudnie migają.
Może wszystkie koszmarne szkielety i pourywane ręce,
zakrwawione cuda nie  do końca mnie przekonują
ale dynie są ok.
 

 Ciekawa jestem czy bawicie się w Haloween.
 
 



Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach Dorota
 

 
 

7 komentarzy:

  1. U nas będzie mini zabawa dla dzieci, bo skoro chcą to czemu nie:) Ja nie mam nic przeciwko temu świętu, myślę że nie tylko zaduma jest nam potrzebna w tym czasie;) Dynie wyszły BOMBOWE!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka Ty jesteś pomysłowa- dynia z żelkowymi oczami wyszła obłędna i myszki na schodach świetne. Mieliście świetną zabawę , ja nasze dynie powycinam w piątek .

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale u Was strasznie:) A cukierki macie?:)
    Ja zaczynam mieć problem z tym dniem, bo świętem tego nie nazywam. Ale faktycznie dzieci czekają już od tygodnia na Haloween i odwiedzanie Sąsiadów - a Sąsiedzi przygotowani otwierają z uśmiechem i słodkościami. W zeszłym roku nawet jeden z nich przebrał się, musielibyście widzieć miny Maluszków:) Dodam, że do naszej dwójki dołączają dzieci z najbliższych domów, czyli jest ich w sumie sześcioro! Udanej zabawy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne to Twoje potwory! My mieszkamy w mieście w bloku i kiedy moje dzieci były małe to chciały chodzić po cukierki. Ja nie pozwoliłam na to. Nigdy nie wiadomo kto otworzy drzwi! Wzięłam dzieciaki do sklepu i tego dnia mogły sobie kupić tyle słodyczy ile chciały. W następnych latach robiliśmy tak samo i już. Teraz są prawie dorosłe i nie potrzebują innych wrażeń. W małych miejscowościach, gdzie wszyscy się znają, jest inaczej - bezpieczniej. pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za odwiedziny.
Z przyjemnością poznam Twoją opinie, uwagi, komentarze
Pozdrawiam