piątek, 26 września 2014

Niewinny spacer

To miał być krótki spacerek.
Na oku miałam po drodze jednego kasztanowca.
Moim celem był jeden kasztan do kieszeni.
Zawsze z radością sięgam po pierwszego kasztana.




 
Hmmm no na jednym kasztanie to się nie skończyło.
 Nie wiem czy nikt tamtędy nie spaceruje, czy ludzie już nie zwracają uwagi na mijające pory roku.
 W każdym razie łaziłyśmy od kasztanka do kasztanka i uzbierało się tego kilka kilo.



 
 
 

Cieszą nasze oczy teraz i jesień nam nie straszna.
Póki świeże pewno zmajstrujemy kilka kasztaniaków. Jedyna nadzieją w córce bo syn to już taki duży.... może mu niedługo przejdzie.
 


 
 

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

 
 
 
 
 

3 komentarze:

  1. Ja wczoraj też zbierałam kasztany:) musze przyznać ,nie robiłam tego z 15 lat:)) Owszem co roku jeden lądował w mojej kieszeni ,ale na tym się kończyło .
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Minionej jesieni u Myszy kasztanów było jak na lekarstwo, ale i z tymi, które przytaszczyłyśmy do domu był pewien kłopot. Pan Tygrysek upatrzył sobie w nich le lada zabawkę - serca nie mieliśmy kociakowi ich odebrać.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za odwiedziny.
Z przyjemnością poznam Twoją opinie, uwagi, komentarze
Pozdrawiam