piątek, 27 maja 2016

Wspólny czas....

Rodzina, bliscy, przyjaciele
To krąg osób dzięki którym mam codzienną energię do życia.
Najwięcej tej energii dają spotkania,
wspólne chwile,
zatrzymany czas. 
Nie mogło być inaczej w Dniu Matki :-)
Babska kawka/herbatka z dobrym ciachem. 
Pogoda dopisała:-)
Było pięknie,
gorąco,
pachniało słońcem.
Tak jak lubię
A że maj to piękny czas,
to nie mogło zabraknąć kwiatów,
truskawek
i słodkości. 
Ulubiona Pavlova zniknęła pierwsza ;-) 
Do tego ulubione wiosenne ciacho z rabarbarem.
Już nie liczę które w tym sezonie ;-) 
Dekorację stanowiły przepiękne kule kaliny.
Nawet pom ponów nad stołem nie trzeba wieszać. 
I zrobiło się sielsko,
spokojnie. 
 
I tylko pszczółki bzyczą ;-)
Lubicie ten moment zawieszenia w czasoprzestrzeni?
Gdy czuć jak przenika przez Was 
upływający czas ale chłoniecie go w 100%.
I nic nie umyka a chwila trwa? 
Tak było u nas 
podczas uroczystego podwieczorku z okazji święta mam. 

I nawet Roxi do naszego towarzystwa dołączyła ;-)

Udanych kolejnych dni długiego weekendu :-) 

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

piątek, 20 maja 2016

Porcelanowa perełka

Muszę się Wam przyznać,
że szczęściara ze mnie. 
A to za sprawą zamiłowania mojego męża.
Tak ma, że lubi piękne rzeczy
a szczególnie jego serce skradła porcelana.
Tak dobrze czytacie:-)
Facet, który znosi do domu skorupy.
Szczególnie te stare,
niepowtarzalne
a jak jeszcze z lat 50-70 to na maksa.
Ostatni jego łup bazarowy (czytaj giełda staroci)
to przepiękny serwis czeskiego designera z lat sześćdziesiątych.
Dzieło Jaroslava Jeżek z 1964 roku.
Linia nazywa się Nefertiti
Urzekła nas swoją prostotą i elegancją
Uwielbiam takie znaleziska, 
które często można dostać taniej 
niż dzisiejsze wyroby fajansowe czy porcelanowe.
Nasza Roxi też zachwycona :-)
Nie zeszła z kanapy nawet na moment.
Pytanie czy doceniła czeski design czy 
moje ciastka z truskawką ;-)
Hmmm obstawiam ciastka;-) 
Do domu znoszę kwiecie z ogrodu bo zimno że hej:-)
Bzy powoli wypieraj kalina
a tulipany zamieniły się z konwaliami 
No to teraz trzeba znaleźć miejsce na nowy komplet. 
I nawet na Męża nie ma jak pokrzyczeć, 
że kolejne skorupy znosi
bo piękne przecież :-)

Udanego i ciepłego weekendu życzę

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota







wtorek, 17 maja 2016

Truskaweczki ulubione


Czekamy na te truskawki cały rok.
Bo najlepsze te z krzaka,
na słońcu hodowane
i najlepiej z własnego ogródka.
Doczekać się nie mogłam i skusiłam się na szklarniowe.
Zmajstrowałam szybkie ciasteczka;-)

Truskawkowe wiatraczki
- gotowe ciasto francuskie
- twaróg delikatny President 200g
-  2-3 łyżki cukru pudru
- 2 krople esencji waniliowej
- truskawki
- jajko do rozsmarowania
Przygotowanie
Rozwałkowujemy delikatnie ciasto i kroimy w kwadraty. Kwadraty w odstępach przenosimy na blache wyłożoną papierem do pieczenia.  Nacinamy ciasto jak przy robieniu wiatraczków z papieru. Serek mieszamy z cukrem i esencją. Następnie na środek kwadratu wykładamy łyżką serek tworząc kółka. Dokładamy pokrojone truskawki. Zawijamy rogi kwadratów tworząc wiatrak. Ważne dociskamy dobrze łącząc na środku ciasto aby wiatraczki nie otworzy się w czasie pieczenia.
Smarujemy roztrzepanym jajkiem. Wsadzamy do nagrzanego do 200 stopnii piekarnika i pieczemy około 15-20 minut do zezłocenia ciasta.
Po wyciągnięciu studzimy na kratce i staramy się nie zjeść jeszcze gorących ;-)

Ciacha szybkie i zawsze wywołujące uśmiech. 
I choć pogoda za oknem słaba, wiatr i deszcz to te wiatraczki poprawiają humor. 
W sam raz na kawę z przyjaciółką ;-)

I pierwsze konwalie już mam. Zawsze żal mi ścinać ale na dworze zimno
więc przygarnęłam do domu:-) 
Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

poniedziałek, 16 maja 2016

Do uzależnienia blisko

Dzisiaj krótki post motywacyjny:-)
Wiele osób pyta mnie o moje bieganie.
Jak ja znajduję na to czas, skąd mam siłę i energię.
Skąd w ogóle pojawił się pomysł ;-)
Zaczęło się bardzo niewinnie.
Zbliżały się 40 urodziny i tak sobie wykombinowałam, 
 że na 4 dychy przebiegnę 4 dychy
Ale nie byłabym sobą gdybym nie zrobiła testu.
 No bo jak nie wyjdzie?
Pierwszy półmaraton to było przeżycie
i oczywiście życiówka :-)
Dla ułatiwenia było po nocy :-)
Potem maraton testowy :-)
czyli rok przed urodzinami.
Było dobrze,
nawet lepiej niż się spodziewałam.
A ta radość i euforia na mecie nie do opisania.
Szacun w oczach dzieci też niczego sobie;-)
Zaimponować nastolatkom nie jest łatwo.
A potem to już poszło :-)
Półmaraton Ślężański - najpierw 10 km pod górę
a potem już 10 w dół ;-)
Półmaraton Poznański - dwie godziny w pełnym deszczu.
Nie podejrzewałam że się da ale się da .
I radocha była ogromna.
W tym roku jeszcze 3 półmaratony
 no i ten maraton urodzinowy ;-)
I tak już teraz mam
 że jak nie pobiegam to nerwowa jakaś, niewyżyta, bez uśmiechu.
Biegam dla siebie,
dla radochy, nie ścigam się z nikim tylko ze sobą.
Lepsze wyniki cieszą ;-)
A najbardziej cieszy zarażanie pasją innych.

W ubiegłą sobotę po raz pierwszy
 wraz z koleżanką  i kolegami z pracy stworzyliśmy drużynę
 i wzięliśmy udział w charytatywnym biegu firmowym.
Dla niektórych pierwszy start w życiu,
pierwszy medal,
pierwsze sprawdzenie siebie.

I nie każdy musi biegać. 
Nie każdy to lubi ale dyscyplin sportu jest masa.
To co najważniejsze to warto sie ruszać,
wyjść z domu,
spocić się:-)
I żadna wymówka nie działa,
bo jak widać na zdjęciach biegać można zawsze .
Od karaibskich plaż po zaśnieżony Wrocław,
za dnia i po ciemku ;-)
To jak ruszycie się trochę?

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota











piątek, 13 maja 2016

Tic tac tic tac

Naturę szperacza mam i nic na to nie poradzę.
Lubię przedmioty z duszą i historią.
Niepowtarzalne, jedyne...
Jakiś czas temu pokazywałam na Instagramie zdjęcie z giełdy staroci.
Odwiedziliśmy tym razem Świdnicę.
Lubię tam jeździć bo spacer po rynku to zawsze przyjemność.
Dobra tam można znaleźć różnorakie.
W oko wpadł mi zegar. 
Już od jakiegoś czasu szukałam zegara do salonu. 
Chciałam powiesić na ścianie aby 
i z salonu i z kuchni łatwo zobaczyć która godzina.
Wiadomo jak człowiek potrzebuje to nie ma
a jak już się podda to dana rzecz się pojawia.
Moim oczom ukazał się radziecki zegar ścienny z barometrem.
W pięknej obudowie,
z zawieszeniem iście skandynawskim.
Dla mnie idealny, niepowtarzalny, jedyny
i ... działający.
Jest to zegar mechaniczny i trochę obawiałam sie ciągłego nakręcania.
Teraz już wiem, że chodzi ponad tydzień.
Super!!!
I tak oto dzieło Petrodworskiej Fabryki Zegarków pojawiło się na przedmieściach.
Nam pasuje ;-)
Ciekawa jestem też Waszej opinii ;-)
 Zmykam szykować się na weekend :-)
No i uważam do północy bo dzisiaj wspaniały dzień - piaątek trzynastego ;-)


Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota



środa, 11 maja 2016

Śniadanie? Zawsze!!!

Tak to już u nas jest, 
że śniadanie to najważniejszy posiłek. 
I to taki wspólny przy stole.
Nawet jak zaśpimy to bez śniadania ani rusz.
Cały czas kombinuję 
aby śniadania były urozmaicone i zdrowe.
Na stół wjeżdżają często 
 Często jemy

Piekę :
Nie gardzimy też
Celebrujemy 

Ale czasem czas na rozpustę :-)
i wtedy robimy gofry.
Ostatnio to właściwie co sobotę.
Agata robi swoje maślane oczka i...
matka robi gofry.
Na szczęście szybko idzie

Gofry
Składniki
- 200g mleka
- 150 g mąki
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 10 g cukru
- 2 łyżki masła
- 1 jajko
Wykonanie
Miksujemy wszystkie składniki. Wylewamy porcjami na rozgrzaną i posmarowaną olejem gofrownicę. Gotowe ;-)

 Ciekawa jestem co u Was jest śniadaniowym hitem rodzinnym.
Czy zmienia się to w zależności od wieku, stylu życia czy regionu kraju?

Pozdrawiam serdecznie i życzę udanych, smakowitych, leniwych 
i rodzinnych śniadań


Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota