Triathlon kusił mnie już od dawna. Ale zawsze było dużo ale. Że nie mam dobrego roweru, a o co chodzi z tymi piankami do pływania, nie kumam co i jak tam się dzieje… i wiele innych. Paradoksalnie nie bałam się wysiłku, przygotowań czy pływania w otwartej wodzie ale właśnie wymagań sprzętowych. No i co jak zainwestuję, przygotuję się, wystartuję i mi się nie spodoba?
Krążyłam wokół tematu aż trafiłam na super imprezę „Triathlon dla Januszy i
Grażyn” !!!
Od razu obudziła się we mnie
Grażyna i wiedziałam że to jest to.
Czyli to czego szukałam – bez inwestycji, bez stresu, bez
mega sprzętu i na pewno bez obciachu 😊
Przygotowania
Przygotowując się do mojego debiutu w triathlonie treningi biegowe realizowałam w planie pod inne starty. Trochę więcej czasu poświęciłam na rower. W planie tygodnia pojawiły się godziny gdy mocno kręciłam kilometry na rowerze. Zawsze w świetnym towarzystwie, nie zawsze na czas. Gorzej sytuacja miała się z pływaniem. Do marca basen był obowiązkowo raz w tygodniu. A potem wiadomo.
Wszystkie baseny pozamykali i nie było opcji pływania. Open water też na wiosnę odpadał bo przecież nie kupowałam pianki. Właściwie to dopiero na urlopie była okazja popływać w jeziorze i tam zrobiłam sobie małe testy. Wiedziałam że stawiam na żabkę. Dzięki temu ogarnę nawigację i nie będę się stresować kraulem. Co mogłam potrenować to potrenowałam reszta to ma być już zabawa i czysta przyjemność 😊
Triathlon
I nadszedł długo oczekiwany start. Dzień wcześniej
pojechałam odebrać pakiet i zorientować się w topografii trasy a szczególnie
pływania. Co dziwne pływanie najmniej
mnie przerażało. Pływam od lat, byłam ratownikiem no i nurkuję. Więcej obaw miałam
co do roweru bo po kilku kraksach jeżdżę zachowawczo i nie na maksa.
W sobotę przyjechałam na miejsce, rozstawiłam sprzęt w
strefie zmian i stawiłam się na odprawie. Motyle w brzuchu były. Wielka
niewiadoma już tuż tuż.
No i start. Ruszyłam do wody. Od początku wiedziałam, że
zrobię to równo, bez szarpania się. Po początkowej blokadzie na początku
pływania, udało mi się ominąć kilka osób. Po nawrotce widziałam już brzeg i
parłam do przodu. Z radością mijałam płynących kraulem moją żabką. Nie
wiedziałam że pływanie jest moim atutem 😊
Potem przyszła pora na rower. Po początkowo płaskim przejeździe tamą pojawił się zakręt i podjazd pod górę. Czemu to zawsze inaczej wgląda z auta a inaczej na rowerze? Trasa była wymagająca z kilkoma wyczerpującymi podjazdami. Wiedziałam, że mój lęk przed prędkością nie pomaga ale jak się powiedziała a…. I tak cztery pętle ogień w nogach! Ostatni podjazd pod strefę zmian dał już w kość. Na drżących nogach zeszłam z roweru i dzida na przód. Zostawiłam kask i w drogę.
Zwycięzcy
Dorota
Fajne miejsce, polecasm także urokmilosny24.pl
OdpowiedzUsuńLadne miejsce, polecam również http://www.energiaduchowa.pl/rytual-wiccanski/
OdpowiedzUsuńCiekawa strona.
OdpowiedzUsuńSwietna strona https://bibliotekadzisiaj.pl/ polecam bardzo tę witrynę o różnej tematyce.
OdpowiedzUsuń