piątek, 26 maja 2017

Wspólne chwile

Witam serdecznie :-)
Maj w tym roku to nieustanna gonitwa,
a nie lepiej zapowiada się czerwiec :-)
Na szczęście kilka spraw to zaplanowany czas rodzinny
a  nie sprawy zawodowe.
W tym roku Dzień Mamy zbiegł się z 
Blog Conference Poznań,
na którą się wybieram,
wiec poświętowaliśmy wcześniej.
Leniwe popołudnie,
z kawką, herbatka i ulubionym ciachem.
Dzieci :-) oczywiście bo to przecież Dzień Mamy :-)
Z uwagi na zimny maj 
teraz dopiero rozkwitły bzy.
Pierwszy raz świętowaliśmy w takiej scenerii.

Bez posłużył do dekoracji stołu
Rozgościł się nie tylko w wazonie
ale też na świeczkach
i talerzach

Na stole królowała ulubiona tarta Agaty
Przepis U niezawodnej Doroty z Moje Wypieki
Zrobiłam tez tartaletki z tego samego przepisu na dodatek
bo wiem jak znikają;-)

Mateusz nie jest ich fanem
wiec dla Niego 
ulubione mufinki
I tak spokojnie, bez pośpiechu
spędziliśmy popołudnie.
Na pogaduchach, żartach i lenistwie

To chyba najlepszy sposób na świętowanie
Dnia Mamy:-)
I tego życze wszystkim zabieganym mamom:-)
Chwil wspólnych , niespiesznych i radosnych:-)
A mojej Kochanej Mamie
pędzę złożyć życzenia 
i jak tylko wrócę z tych wszystkich wojaży to melduję się u Ciebie Mamusiu:-))))


Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

środa, 24 maja 2017

Pełne szaleństwo - mój pierwszy Runmageddon Classic

Zrobiłam to !
Przebiegłam Runmageddon Classsic!!!
Mój pierwszy bieg przeszkodowy w życiu ;-)
12 km i 50 przeszkód szaleństwa!
Nie pytajcie mnie co mnie podkusiło.
Może kryzys wieku średniego :-)
Było odjazdowo, ciężko i gorąco.
Gdy zapisałam się na bieg to zrozumiałam, że moje rączki są słabe.
(tutaj w sexi rękawiczkach roboczych)
Nogi to może maratończyk ma silne ale ręce....
Zaczęłam dodatkowe treningi siłowe pół roku wcześniej.
Bo bałam się ścian ;-)
Tu właśnie jedną z nich zdobywam! 
Drużyna i wspólna pomoc to podstawa. 
Bez wsparcia jest ciężko. 
We Wrocławiu słoneczko grzało i po pierwszych kilometrach czekałam
kiedy można się zmoczyć.
Nawet kadź z lodem nie była straszna.
No może trochę ale chłopak przede mną dumał
co robić gdy staliśmy już w środku:-) 
Nigdy tyle nie nataplałam się  w błocie
 co na torach wyścigów konnych we Wrocławiu.
Co się człowiek wybrudził to potem się zmoczył,
potem przewietrzył biegnąc i błoto odpadło.
Częściowo:-)
Wspinaczki, pochylnie, równoważnie, czołganie, doły z błotem,
ogień, woda i co tam jeszcze.
Metody były różne, wsparcie pełne,
dziękuję wszystkim 
przypadkowo napotkanym szaleńcom za pomocną dłoń
A na koniec drużyna futbolu amerykańskiego.
Chłopaki łatwo nie odpuścili :-)
I tak dzielna drużyna dobiegła do mety ;-)

I kilka słów oczami pierwszaka:
- jest ciężko
- warto trenować przed
- można zacząć od krótszej wersji Intro bądź Rekrut
- bez drużyny nie polecam ;-) ani pomocy ani radochy
- jest bezpiecznie! nie czułam zagrożenia, niebezpieczeństwa, lęku
- zapomnij o krótkich kieckach po biegu !!!
- siniaków cała masa ale to trofea są ;-)
- dozwolone dla każdego :-)

Trenuję dalej - kolejny bieg już za rok !!!! 
 
I małe before and after :-)

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

piątek, 19 maja 2017

Idealna na śniadanko

Dzień dobry:-)
Dzisiaj wpadam na chwilkę z propozycją pasty.
Nie przepadam za mięsem,
właściwie unikam
i dzisiaj mam nadzieję, że skuszę Was
pastą z czarnej fasoli. 
Nie wymaga dużo pracy a jest fajną alternatywą
na śniadanie czy kolację.
Zupełnie wegańskie danie, 
Dostarczy solidną porcje białka,
a także jest bogata w potas, wapń i fosfor. 
Samo zdrowie :-) 

Pasta z fasoli czarnej
Składniki
- 1 czerwona cebula
- 1 puszka czarnej fasoli ( może tez być czerwona)
- 2 ząbki czosnku
- 1 łyżeczka słodkiej papryki
- 1 łyżeczka ostrej papryki, chilli
- sok z połówki limonki
- mały pęczek kolendry, (listki)
- 40 g oliwy lub oleju
- szczypta soli
Wykonanie
Wersja Thermomix
Przekrojoną cebulę i czosnek wrzucić do naczynia, rozdrobnić 3sek/obr.8 Następnie  kopystką zgarnąć wszystko na dno naczynia, dodać oliwę, dusić 3min/varoma/obr.1 Na koniec dodać odsączoną fasolę, sok oraz przyprawy, zblendować 20sek/obr.6
Wersja tradycyjna
Cebulę i czosnek pokroić drobno i podsmażyć na patelni do miękkości. Do naczynia/miski włożyć przepłukaną i odsączoną asolę, cebulkę z czosnkiem i resztę składników. Zblendowac do uzyskania jednolitej masy.
Gotowe ;-)
Na śniadanko idealne:-)
Udanego, słonecznego weekendu!

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota




piątek, 12 maja 2017

Zielony kącik i stołek z PRL

Witam w ten piękny i słoneczny maj
na zdjęciach...:-)
Za oknem deszcz, wiatr i zimno.
A człowiek już marzy o tym aby wygrzać się na tarasie.
Na razie pozostaje ulubiony fotel w otoczeniu zieleni.
A żeby zieleni było łatwiej
wprowadziłam mała modyfikację.
Jakiś czas temu wpadł w moje ręce stołek.
A właściwie to kwietnik, zwany nerką z epoki PRL.
Poddałam go małej modyfikacji
i pomalowałam na czarno 
tak jak nogi fotela.
Nawet kształt nóg ten sam :-)
Dzięki temu zieleń nie ginie za fotelem,
nie stoi na ziemi
tylko dostojnie na kwietniku.
teraz to już tylko słońca brak 
aby moja dżungla się rozrosła ;-)
I tego słońca serdecznie Wam życzę na weekend.

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

piątek, 5 maja 2017

Drugi do korony

Ach co to był za bieg :-)
Ale zacznijmy od początku...
Zgodnie z zaleceniami ostatni trening zrobiłam we wtorek
i przepadłam w podróż służbową. 
Czyli zarwane noce, słaba dieta i non stop na nogach w szpileczkach.
Do domu wróciłam w piątek a właściwie w sobotę bo około 2 w nocy.
Rano ogarnęłam dom i dzieci
czyli zrobiłam zakupy na dłuuuugi weekend, przygotowałam obiad,
wyrzuciłam z walizki szpilki a wsadziłam buty do biegania.
O 11.30 ruszyliśmy w drogę 
wesoła ekipa w niezłej obstawie.
A na A4 oczywiście godzinny korek, potem objazdami uciekałam 
przed kolejnym
i dojechaliśmy do biura zawodów.
Pakiet w garści :-) czas na fotkę.
No tym razem udało się z elitą maratonu :-)
Potem kwatera, sprawdziłyśmy gdzie start a gdzie meta i oczywiście makaron.
Wieczorem niekończące się debaty jak się ubrać ;-)
każda prognoza pogody inaczej :-)
Od czwartej rano nie mogłam spać i przewracałam się z boku na bok.
Potem śniadanko i optymistyczna decyzja co do ubioru :-)
Lans musi być :-))
Ruszyłyśmy na start. Po 15 minutach w deszczu zawróciłyśmy na kwatery
i pędem 10 min do startu zmieniłyśmy strój.
Potem biegiem do swojej strefy startowej :-)
Rozgrzewka była gratis.
Gotowe na starcie i w drogę :-)
Temperatura do biegu idealna.
Bardzo lubię biegać w deszczu
 i mam dobre wspomnienia z takich startów.
 
Starałam się trzymać peacemakerów na 4:15.
Klasycznie na początku ich przegoniłam bo za wolno
a potem oni dogonili mnie:)
Pierwsze 21 km w dobrym założonym tempie 
i zajęło mi to 2:04. 
Wiedziałam że jest dobrze i nawet dublujący mnie Kenijczyk 
dodał powera. On skręcił w prawo na metę 
ja w lewo na drugą pętlę.
Kolejne kilometry mijałam,
w dobrej fizycznej i psychicznej kondycji.
Punkty karmienia i wodopoje w odpowiedniej ilości,
wolontariusze uśmiechnięci i bardzo pomocni
a kibiców masa mimo deszczu.

Czułam się dobrze,
kontrolowałam bieg i tempo.
Wiedziałam, że jak nic senie wydarzy to będzie dobry bieg.


Na 41 km humor dopisywał,
inaczej niż na Maratonie Dębno,
 gdzie miałam największy kryzys na 40 km- relacja Maraton Dębno
Do tego wspaniali kibice krzyczący ile jeszcze metrów
 i groźne spoglądający smok wawelski ;-)
Spoglądałam na zegarek
i wiedziałam że są 
szanse złamać 4:30
A tu złapany moment, gdy zobaczyłam zegar na mecie
poniżej 4:30.
Szczerzę się jak szczerbaty na suchary :-))))))
Na ostatnich metrach dostałam turbo przyspieszenia:-)
I w końcu jest upragniona meta!!!!!! 
Radość, ulga i ciekawość...
na ile ten maraton?
4:28 na wyświetlaczu przy mecie
zegarek 4:22,
i wreszcie sms 4:21:56!!!!!!!
Dla mnie mega :-)
Wynik poprawiony o 10 minut !!

I choć biegi są różne i nie wynik jest najważniejszy
a każdy pojedynczy pokonany kilometr,
to Kraków będę wspominać bardzo mile.

Piękna trasa, cudna pogoda na życiówki,
świetna organizacja i kibice!

A że apetyt rośnie w miarę jedzenia 
to czas rozpocząć przygotowania do Wrocławia i Poznania !!!

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota