piątek, 30 stycznia 2015

Była sobie ściana

Była sobie ściana ?
Właściwie to jest.
Kiedyś była pomarańczowa - brrr - tutaj
 
Potem po długim namyśle
 i oczekiwaniu na realizację stała się częściowo szara.
 
No ładna szara ale taka pusta.
Pojawiły się ramki
i tak sobie biedne wiszą - puste
 
Do tego po kilku dobrych latach życia bez telewizji
 dowiedziałam się od dzieci że jesteśmy rodziną patologiczną,
że syn nawet meczu nie może obejrzeć,
że wszyscy mają a my nie...
i pękłam.
 
 
No i teraz też trzeba coś zaradzić.
 
Kilka inspiracji ostatnio pokazała Magda - tutaj
 
i moje inspiracje uzbierane przez lata - niestety bez źródeł



 
 
 
 
 
No i pozostaje chyba najtrudniejsza sprawa - czym wypełnić ramki?
Ma być spójnie
Ma być ładnie
Ma być akcept Pana M
Ma być już już już bo ja oszaleję!!!
 
Gdzie, co , jak?
Przepadłam w sieci.
Wszelka pomoc, komentarze, linki, inspiracje mile widziane.
 
Miłego weekendu życzę :-)
i lecę szukać dalej.
Planuję też kilka gwoździ w ścianę wbić
 
 

 
Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

 
 
 


środa, 28 stycznia 2015

Małe ale piękne przyjemności

Witam wszystkich w normalny dzień...
Ale jak normalny to nie można odświętnie?
Można :-)
a nawet trzeba.
Zwykłe, proste rzeczy, dania, sprawy nabierają
innego wymiaru gdy zadbamy o szczegóły.

 
No i dzisiaj zwykły budyń.
Ulubiony  czekoladowy.
W zimowej odsłonie bo zima przecież :-)

 
 
I bez stania godzinami w kuchni
zrobiło się pięknie i odświętnie.

 
I tak sobie leniwie celebrujemy zwyczajne chwile
 

 
Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

poniedziałek, 26 stycznia 2015

40 lat minęło...


Tak, tak 40 lat minęło !!
ale nie mnie :-)!!!!
Dostojnym jubilatem był Pan Mąż.
 
Impreza przygotowana jako totalna niespodzianka.
Jubilat wiedział tylko ze będą goście:-)

Impreza się udała!!
Jubilat zadowolony!!!
A ja dumna dlatego zamęczę Was zdjęciami.
 

 
Wszystko upieczone, ugotowane i  przygotowane własnoręcznie z pomocą Agaty.
Duma nas rozpiera.
Jednak lepiej dawać :-) to taka radocha.
 
 
Gotowi? no to proszę - masa zdjęć.
 

 Starałyśmy się utrzymać wszystko w kolorystyce biało czarnej.
Bo dostojnie i do faceta pasuje.
 
Uzbierałam zdjęcia z ostatnich 40 lat i z nich ułożyłam magiczną liczbę 40.
Do tego kilka pomponów i honeycomb. Cała dekoracja gotowa.
 

 Wśród deserów kolorystyka też utrzymana.
Tort kokosowy wg przepisu - tutaj
 

Lizaki czekoladowe, o których już pisałam

 Do tego niezawodna panna cotta
i trochę ciastek i michałek w białej czekoladzie.
Na koniec niezawodne babeczki z coca colą i maślanym kremem :-)








Dumna pomocniczka.



Obiad z rosołem też wydałam. W końcu to czterdziestka :-)


Radochy i śmiechu przy zdjęciach było sporo.
Właścieiwe dzieciaki chyba ich nigdy nie oglądały. Zdjęcia z poprzedniej epoki - jak tato był mały, rodzice razem ale jeszcze bez dzieci, rodzice z dziećmi i bez gdy są niegrzeczni...
 

Uff ...następna taka impreza za 40 lat :-)
 

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

 

piątek, 23 stycznia 2015

Zamrożony porządek

Witam serdecznie.
Dzisiaj słów kilka jak sobie radzę w tym całym pędzie :-) 
 
Podstawowe codzienne wyzwanie to nakarmienie mojego małego stadka.
Jest to szczególnie uciążliwe,
gdyż dzieci są niereformowalne
 i w kółko jedzą kilka zestawów obiadowych
czy kolacyjnych i żadnych nowych nie tkną. 
Z Panem Mężem już patrzeć na to jedzenie nie możemy.
Konsewkentnie więc gotuję osobno dla dzieci i osobno dla nas.
Gdzieś tam po cichu licząc, że patrząc na nasze talerze może się skuszą:-)

 
 
Aby ułatwić sobie życie gotuję więcej i mrożę , mrożę, mrożę na potęgę.
Przetestowałam już wiele patentów
jak w zamrażarce zmieścić najwięcej a jednocześnie wiedzieć co ja tam mam.
 
 
Najbardziej sprawdziła się metoda nie pudełkowa,
woreczkowa ale z woreczkami strunowymi.
Sekret tkwi w odpowiednim zamrożeniu.
Do woreczków pakuję wszystko,
łącznie z zupami, sosami, warzywami, mięsem,  makaronami.......
Woreczek szczelnie zamykam,
naklejam naklejkę (kupione w papierniczym etykiety do kopert:-))
i kładą na płasko w zamrażarce.
 
 
Po zamrożeniu mam piękną paczuszkę,
 którą w łatwy sposób można przechowywać z pozostałymi.
Wszystko leży ładnie poukładane, przestrzeń wykorzystana na maksa
i co najważniejsze jak coś wyciągnę to dam radę zamknąć szufladę z powrotem :-)
 
 
Dzięki temu systemowi w każdej awaryjnej sytuacji mam obiad
i do tego nie muszę codziennie gotować dwóch wersji a dwie wersje wydaję :-)
Polecam ten patent gorąco.
 
 
Można jeszcze prowadzić listę co się włożyło
a co wyciągnęło ale ja mam tak małą zamrażarkę,
że widać na pierwszy rzut oka co w niej jest.
 
Słońce za oknem a mróz tylko w zamrażarce
ale i tak życzę udanego weekendu szczególnie tym co feriują :-)
 
Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota
 
 

środa, 21 stycznia 2015

ach te bałwanki...


Witam serdecznie!
Dzisiaj trochę zimy w innym wydaniu :-)
 
Tradycją w szkole moich dzieci jest
przygotowywanie ciast na zebrania rodziców.
 Za każdym razem inna klasa organizuje w
 ten sposób zbiórkę na dofinansowanie obiadów dla dzieci.
Stworzyła się z tego fajna rywalizacja pomiędzy klasami.
Dzieciaki robią plakaty, wymyślają wierszyki - no dosłownie pełne zaangażowanie.
A mamy (bądź ojcowie) pieką ciasta.
 
Tym razem zrobiłam niezawodne babeczki bałwanki.
 
Całą zabawę zaczęłam dzień wcześniej od przygotowania kapeluszy.
Potrzebne są pianki i czekolada.
Roztapiamy czekoladę,
wylewamy na plastikową podkładkę kółeczko ( jak przy lizakach tutaj),
obtaczamy piankę w czekoladzie i doklejamy do jeszcze roztopionej czekolady.

Kolejny krok to upieczenie babeczek.
Mój niezawodny i bardzo prosty przepis
 
Najprostsze mufinki
470 g mąki
180 g cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
300 ml mleka
120 ml oleju
2 jaja
W jednym naczyniu mieszamy mokre składniki, w drugim mieszamy suche. Następnie mokre wlewamy do suchych i krótko mieszamy łyżką. Tylko do połączenia się składników. Ciasto będzie grudkowate. Przekładamy do foremki na mufinki wyłożonej papilotkami. Do piekarnika nagrzanego na 180 stopni i pieczemy około 20 minut. Czas jest orientacyjny - zawsze sprawdzam patyczkiem. Jak patyczek wychodzi z mufinki suchy to znaczy że gotowe.
 
Przy pieczeniu mufinek na ważne okazje zależy mi aby były jednakowe.
 Najprostszy patent to nakładanie ciasta do foremki używając  łyżki do lodów.
W ten sposób łatwo odmierzyć ciasto i wszystkie babeczki wychodzą jednakowe :-)
 
 
Jak mufinki wystygną to dekorujemy nasze bałwanki
Przygotowujemy zatem krem
 
Krem
2 szklanki śmietany kremówki najlepiej 30%
3-4 łyżki cukru pudru
230 g serka mascarpone
Ubijamy śmietanę, pod koniec ubijania łyżka za łyżka dodajemy cukier. Gdy składniki się połączą partiami dodajemy mascarpone. Krem gotowy:-)
 
 
Krem nakładamy do rękawa cukierniczego lub woreczka.
Ja nie miałam takiej dużej tylki,
więc obcięłam róg woreczka i tak dekorowałam.


 
Reszta zależy od Waszej inwencji .
Można wykorzystać dropsy, m&m'sy, posypki cukrowe.
Ja z resztek roztopionej czekolady zrobiłam kropki
i to były moje guziczki bałwankowe :-)
 
 
Dodam nieskromnie, że bałwanki były hitem kiermaszu ciast
i 6b pobiła kolejny rekord.
Oczywiście dzięki zaangażowaniu wszystkich rodziców i dzieciaków.
Fajnie, że na kolejne miesiące wszystkie
potrzebujące dzieci mają pewny ciepły posiłek :-)
 
 
Jeśli śniegu u Was brak
 to zawsze możecie sobie zrobić słodkiego bałwana :-)
 
 
 
Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Świętowanie o poranku

Witam serdecznie
Mając w głowie prawdę życiową - "dzieci rosną a My dalej piękni i młodzi"
 świętowaliśmy ostatnio 40 urodziny Pana Męża.
Kilka migawek z niespodziankowego śniadania.
Reszta obchodów w weekend :-)
 
 
Urodziny wypadły w normalny,
pracowity dzień więc rano za wiele czasu nie było
ale oprawa odświętna musiała być :-)
 

Kilka ulubionych smakołyków, świeże kwiaty,
świece bo dalej ciemno o tej porze :-)
Śniadanie miało być black & white bo czterdziestki
w różach przecież obchodzić nie wypada.


Najwięcej emocji było z przygotowaniem niespodzianki na drzwiach sypialni.
Nawet dzieciaki wstały bez marudzenia aby pomóc.
Kilka balonów, serpentyn i przewijąca się magiczna liczba 40.
 


Jubilat wyglądał na zaskoczonego,
zadowolonego i uśmiechniętego - to chyba się udało.
Szykujemy się już na weekend podczas którego dalsza część obchodów:-)
 

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota