poniedziałek, 29 września 2014

Dynie wchodzą do domu...

Październik już lada chwila. Nawet nie wiem kiedy minął wrzesień :-)
Jesień przyszła i nawet się już rozgościła.
U nas widać to od razu na wejściu.
Dynie weszły już do domu!!!
 
 
 Na razie trochę nieśmiało ale już są.
Oprócz wspaniałej pomarańczowej, klasycznej dyni pojawiła się też dynia własnej roboty. Nie nie, nie wychodowana w ogródku ale stworzona własnymi rękami
Sposób bardzo prosty podpatrzony w internecie.
Wystarczy sznurek, papier toaletowy, kawałek patyka i może być listek.
Kto ma ochotę może spróbować.
 
Zalety takiej dyni:
 - kolor według potrzeb (zależy od sznurka),
- nie gnije,
- można wykorzystać w następnym roku
 
zdjęcia z procesu twórczego - wykorzystano dostępne w internecie - mi zabrakło rąk :-)
 
 I tak sobie teraz dynie u nas witają wchodzących.  
 
 
 
 
 
A czy u Was też już dynie weszły do domu? 
 
 
 
Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

piątek, 26 września 2014

Niewinny spacer

To miał być krótki spacerek.
Na oku miałam po drodze jednego kasztanowca.
Moim celem był jeden kasztan do kieszeni.
Zawsze z radością sięgam po pierwszego kasztana.




 
Hmmm no na jednym kasztanie to się nie skończyło.
 Nie wiem czy nikt tamtędy nie spaceruje, czy ludzie już nie zwracają uwagi na mijające pory roku.
 W każdym razie łaziłyśmy od kasztanka do kasztanka i uzbierało się tego kilka kilo.



 
 
 

Cieszą nasze oczy teraz i jesień nam nie straszna.
Póki świeże pewno zmajstrujemy kilka kasztaniaków. Jedyna nadzieją w córce bo syn to już taki duży.... może mu niedługo przejdzie.
 


 
 

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

 
 
 
 
 

środa, 24 września 2014

Śliwkowo

 
 
Może nie są idealne, może trochę robaczywe ale nasze, niepryskane ŚLIWKI. Klęski urodzaju w tym roku nie mamy ale co nieco się uzbierało :-)
 


Śliwki to ulubiony owoc Pana Męża więc w sezonie obecny na stole pod każdą postacią a na zimę zamykany w słoiczku.
 
 
Piekę różne ciasta śliwkowe ale najbardziej lubimy najprostszą tartę - po prostu śliwki i kruche ciasto.
 
 
Mój sprawdzony przepis to
Ciasto:
250 g mąki
150 g zimnego masła
60g drobnego cukru
1 jajko
Nadzienie:
pkoło 1 kg śliwek węgierek
gruby cukier
 
Przygotowanie:
Mąkę przesiać, wymieszać z cukrem i posiekać z masłem. Dodać jajko i szybko wyrobić ciasto. Uformować kulę, zawinąć w folie i włożyć do lodówki na min. 2 godz. Ja często robię wieczorem i rano jest ciacho na drugie śniadanie :-)
 
Śliwki umyć, naciąć , wyjąć pestki ale tak aby były połówki dołem złączone.
Ciasto rozwałkować i przełożyć do natłuszczonej formy o średnicy 26 cm. Ciasto ponakłuwać widelcem, rozłożyć śliwki. Gdy owoce są bardzo soczyste warto podsypać bułką tartą lub podpiec ciasto przed nałożeniem owoców.
Piec w temperaturze 200 stopni. Gdy ciasto się zrumieni wyjąć z piekarnika, przestudzić, posypać cukrem.
 
Następnie wcinać ze smakiem :-)
 
 
Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota
 

poniedziałek, 22 września 2014

Witamy jesień obiadem

Jutro pierwszy dzień jesieni.
My powitaliśmy ją obiadem - danie główne - przepyszna tarta z figami i kozim serem.
Wyszło trochę uroczyście :-)
W takiej aranżacji jesień nam nie straszna!!!
Narobiłam zdjeć jak szalona :-)












 
 

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota




piątek, 19 września 2014

Czas na długie jesienne wieczory


Od kilku dni jestem gotowa na jesienne wieczory. 
Gdy deszcz pada za oknem to można się smucić, denerwować na pogodę a można też usiąść z kubkiem herbaty i poczytać książkę.

Ja to lubię najbardziej :-) 
Niestety ciągle mi takiego miejsca brakowało. Po poprzedniej zimie stwierdziłam, że dość i trzeba temu  jakoś zaradzić.
Znalazłam takie miejsce w naszym salonie!!
Tak wyglądało na początku zmian.

Zdecydowałam się zlikwidować grzejnik aby zyskać trochę miejsca. Liczę, że ogień w kominku mnie ogrzeje albo pozawijam się w koc.

Prace powoli szły do przodu i pewnego dnia pojawiła się też nowa podłoga. Potem systematycznie zagospodarowywałam ten kącik. Niektóre elementy wykonałam ręcznie - z czego jestem niezmiernie dumna - post tutaj
Ostatni element brakujący to była lampa. Szukałam, przeglądałam, aż tu pewnego dnia Pan Mąż przywiózł z bazarku zdobycz. Starą lampę wyprodukowaną w kraju, który juz nieistnieje :-)
Zdobycz tym bardziej cenna. Uwielbiam takie niepowtarzalne rzeczy. Wiemy, że nie sztuką jes pójść i kupić. Sztuką jest upolować !!!

Lampę wyczyściłam, zmieniłam przewody na nowe i w kolorze ciemnym, dokupiłam nowy abażur i tak oto kącik do czytania gotowy.
Właściwie to już nie czekam na jesienne czy zimowe wieczory tylko korzystam jeszcze ostatnimi dniami lata. Przewidując lekkie chłody zaopatrzyłam się w kosz, w którym jest miejsce na prasę,  książki i wszelkie koce i pledy, bo istotą ciepłolubną jestem.


Dopiero teraz po kilku dniach użytkowania zauważam, że mój kącik czytelnika spełnia jeszcze rolę -  miejsca zadumy. Okna tarasowe dają możliwość obserwacji ogrodu, roślin i zmieniających się pór roku. Czasami wystarczy usiąść, popatrzeć i ... wystarczy.


Przede mną jeszcze do zaplanowania część ogrodu przed oknem. Już wiem, że wszelkiej maści kwiaty i kwiatuszki muszą być. Zacznę pewnie od cebulowych, pierwszych, wiosennych.

Wyciągam więc wszystkie książki na które nigdy nie miałam czasu, biegnę do księgarni i biblioteki i rozpoczynam jesienne wieczory z książką. Wszelkie sugestie co warto przeczytać mile widziane.



Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

środa, 17 września 2014

Wrzosowo w domu

U nas już jesień puka do drzwi. Noce i poranki mroźne ale w ciągu dnia jeszcze piękne słoneczko za oknem.
I właśnie na oknach jesień pojawiła się też u nas. W tym roku poszalałam wrzosowo.
 


Okna w kuchni i jadalni wyglądają już jesiennie.
 
To jest ta część jesieni, którą lubię najbardziej. Słoneczna, kolorowa i jeszcze pełna kwiatów. Wśród nich lubiane wrzosy. Niestety nie ma koło nas pięknych wrzosowisk więc co roku mamy je w wydaniu doniczkowym.
  
 
 
 
 
Na kuchennym oknie pojawiły się też moje ostatnie zdobycze. Komplet szklanych butelek - wyprodukowane w Oświęcimiu jeszcze chyba przed wojną.
 
 
 
Gdy wpadły mi w ręce były bardzo zabrudzone. Wymyłam je klasycznymi sposobami jednak nie jestem do końca zadowolona z efektu. Dalej na nich widać smugi i  zacieki. Szyjki są tak wąskie, że niewiele tam mogę zdziałać. Potraktowałam je octem ale też  niewiele pomogło.
Może ktoś zna sprawdzone sposoby aby temu zaradzić?
 
 
 
 
 
 No i w ten sposób jesień do nas zawitała na całego. Oby jak najdłużej była taka słoneczna i piękna.


Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota