piątek, 31 października 2014

Straszna śniadaniówka

 
Jutro będzie zaduma, cisza, znicze, cmentarze....
 
Ale dzisiaj będzie strasznie!!!
Nie za bardzo chciałam z tym przesadzać wiec przygotowałam straszne śniadaniówki dla moich dzieciaków.
 
 
Taka zwykła śniadaniówka do szkoły ale w środku niespodzianka....
 
 
Soczek zapakowałam w zielony papier i narysowałam Frankensteina
 
 
Do tego dołożyłam bananowego ducha
 - oczy to groszki a nos/buzia to czekoladowy drops do ciast
 
 
Ha i teraz gwóźdź programu czyli
trumna -  co oczywiście widać na pierwszy rzut oka :-)
Wycięty kawałek ciasta marchewkowego
i do tego napis z lukru
 
 
 
Na koniec dynia z mandarynki, która wyszła
najgorzej bo pisak się ślizgał jak szalony
 
 
 
 
A jak u Was wyglądają Haloweenowe śniadaniówki?
 
Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota
 
 

środa, 29 października 2014

Haloween


Haloween ... i co tu z tym zrobić...
 
Okropne, pogańskie, amerykańskie święto ale taka świetna zabawa :-)
 
Do tego kontrast z pełnym zadumy dniem Wszystkich Świętych

Cóż 31.10 się bawimy a 1.11 wspominamy wszystkich, których już zabrakło


 
Dynie gotowe na piątek. Powycinane i straszą -  w domu i przed domem
 


W tym roku najfajniej wyszła nam dynia nie świecąca i zwariowana.
Potrzebne, oprócz dyni oczywiście cukierki/żelki
w kształcie oczu ( kupiłam w znanej sieci dyskont)
a do tego dołożyłyśmy piękny żelowy język
 ( to podobno słodkie i do jedzenia ale się nie odważyliśmy)
 
 
Aby było straszniej to i drzwi wejściowe odgrywają swoją rolę.
 
Wystarczyło trochę bloku technicznego, mazaki,
taśma dwustronna i dwa papierowe talerzyki.
No i oczywiście trochę kreatywności :-)
 
 
 
Aaaa no i jeszcze myszy. Zaatakowały nasze wejście do domu :-)
 
Teraz tylko cukierki i jesteśmy gotowi na dzieciaki.
Dwa lata temu biegały ich po naszej wsi tabuny
 a w ubiegłym roku sztuk dwie.
 I jak tu coś zaplanować?
 

A tak dynie wyglądają nocą.
Rzucają ładne światło i cudnie migają.
Może wszystkie koszmarne szkielety i pourywane ręce,
zakrwawione cuda nie  do końca mnie przekonują
ale dynie są ok.
 

 Ciekawa jestem czy bawicie się w Haloween.
 
 



Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach Dorota
 

 
 

poniedziałek, 27 października 2014

Goście, goście chodźcie

 
Zbliżał się weekend.
Zaplanowany front robót, spacery, urodziny teściowej... Aż tu nagle telefon...
No pewno wpadajcie, czekamy :-)
No i zaczęła się gonitwa myśli - co mam w lodówce,  co zdążę przygotować, co jeszcze dokupić....
 
W całej tej gonitwie nie pomyślałam o wystroju.
Dopiero jak zaczęłam nakrywać do stołu to zaczęłam kombinować
 
 
 
Chciałam aby stół był nakryty w sposób prosty i elegancki.
Jednak to kolacja z przyjaciółmi więc nie chciałam też przytłoczyć odświętnością.
Dodatkowo mamy piękną jesień to czemu do tego nie nawiązać :-)
 
 
 
Na liście zakupów zabrakło kwiatów a to przecież element obowiązkowy.
Wpadłam do ogrodu a tam cynie podmarznięte, tzw. kapusty brzydkie i przekwitłe. Niewiele już zostało z letnich kwiatów.
 
 
Ale od czego mamy genialne pomysły awaryjne?
Ciachnęłam berberys pięknie, jesiennie wybarwiony i  bukszpan wiecznie zielony.
 
 
Miało być ciasto z gruszkami  więc były gruszki w domu i wylądowały na stole jako wiodąca dekoracja.
  

Do tego dorzuciłam garść kasztanów i stół gotowy.
Trochę to wszystko na wariata ale chyba wyszło fajnie :-)
 
 
Teraz to już utknęłam w kuchni aby przygotować co nieco
 na czekające już w gotowości talerze i miseczki.
  
 
 
 
 I ten najfajniejszy moment gdy wszystko gotowe i czekamy na gości.
Dobrze , że dojechali bo chyba zrobiłabym milion zdjęć :-)
 
 
 
 
Pozdrawiam wszystkich ciepło !
 
 
Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota 
 
 
 

piątek, 24 października 2014

Piękna jesień pod kloszem

Mimo że pada i pogoda średnia u nas nadal króluje piękna złota jesień :-)
 
Jeszcze przed typowo jesienną pogodą zamknęłam tą piękną jesień pod kloszem :-)
 
 
Okazało się to niespodziewanie szalenie proste.
Wystarczy mech, dynia, kalina koralowa, dereń czerwony i piękny, żółty liść tulipanowca.
 


 
 
Najtrudniejsze okazało się robienie zdjęć :-)
Nie zakupiłam jeszcze żadnego filtru i musiałam się mocno nagimnastykować aby cokolwiek było widać.
Ale i tak jestem zadowolona - mój aparat dał radę :-)
 



 
 
Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota


środa, 22 października 2014

Szaliki, czapki, rękawiczki....

Dotychczas pokazywałam nasz wiatrołap od strony dekoracyjnej.
Wiadomo jednak, że pomieszczenie to pełni też funkcję użytkową.
Zbliża się zima a więc i okryć przybędzie
a do tego dochodzą czapki, szaliki, rękawiczki etc.
 
Postanowiłam zapanować nad porannym chaosem i ciągłym poszukiwaniem rękawiczki do pary, czapki tej fajniejszej i szalika który pasuje do kurtki.
 
W wiatrołapie mamy tradycyjnie :-) dużą szafę zabudowaną gdzie zaplanowałam półki na wszelkiego rodzaju niezbędne rzeczy.
Niestety w praktyce półki te wyglądają tak.


 
Pomyślałam, pomierzyłam i wykombinowałam.
Zakupiłam w sklepie budowlanym pojemniki, które w miarę dobrze dopasowały się do wymiarów.
Fajnie, ze trafiłam na lekko przeźroczyste- dzięki temu można się połapać co jest w środku.
 


Dodatkowo wydrukowałam etykietki aby każdy mniej rozgarnięty domownik
( a czytają już wszyscy z wyjątkiem psa)
wiedział gdzie co odłożyć :-)
Taki jest oczywiście plan idealny!



Cudem wszystko pomieściło się w pojemnikach
a przy okazji zrobiłam przegląd i wiem co za małe, co dokupić itp.

 
Etykietki przymocowałam do pojemników za pomocą zwykłych biurowych klipsów.
 
Zobaczymy jak mój pomysł sprawdzi się w praktyce.
Mam nadzieję że chaos i poranne poszukiwania mnie ominą.
 
A Wy macie patenty na zagubione rękawiczki?
 

Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

poniedziałek, 20 października 2014

Tym razem lasery

Dzieci coraz starsze a my oczywiście nadal piękni i młodzi:-)
 
Mimo to z organizacją urodzin wcale nie jest łatwiej.
 
Dawniej wystarczył otwarty ogród, trochę słodkości i piękna pogoda.
Podstawowym wyzwaniem było ogarnąć dzieciaki.
Były czasy że impreza urodzinowa Mateusza rozrosła się do 15 dzieci i 30 dorosłych.
 Jak ja to ogarniałam?
Teraz oczekiwania młodzieży są trochę inne.
Rok temu była faza Minecrat (tutaj)
 
W tym roku jubilat miał fazę na paintball.
Trochę mnie to przeraziło więc wykombinowałam coś bezpieczniejszego - laserowy paintball
 
 
Były kruche ciasteczka z laserowym motywem - celowniki, migające lasery w dzień i noc :-)
 
 
Do tego muffinki czekoladowe z celownikami.
Bo przecież w laser tag chodzi o celność i punkty

 
 
Do tego paluszki - przecież jak lasery,
trochę żelków - a co tam w końcu to urodziny i słone przekąski
 
 
No i oczywiście tort - oczywiście czekoladowy.
Moje wariacje na temat laserów :-) widoczne jako dekoracja na torcie
 

 
Tort wszystkim smakował.
Ostrzegam ze był bardzo czekoladowy wg przepisu (tutaj)
 
 


 Do tego dużo picia.
Każdy mazakiem podpisywał się na etykietce i nie było pytań :
 A to picie moje?
Bardzo praktyczna sprawa wypróbowana już na kilku imprezach urodzinowych
 


Było oczywiście sto lat i dmuchanie świeczek



 Na teren poligonu z aparatem nie wchodziłam bo to niebezpieczne :-)
Młodzi nabiegali się na potęgę. Strzelali non stop.
Wyglądali na zadowolonych.
Urodziny może mało pokojowe ale udane.
 
A na koniec dla wszystkich gości mały upominek - oczywiście laserowy


 Aż się boje co będzie za rok :-)
12 imprez urodzinowych za nami.
Czy nastolatkowie z gimnazjum też obchodzą urodziny?
Jeśli macie jakieś sprawdzone pomysły to podzielcie się.
 
Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota

 

piątek, 17 października 2014

baby boo mam i ja

Od dawna już wzdychałam do dyni Baby boo.
W akcie desperacji zakupiłam nasiona na wiosnę i wsadziłam w dopiero co powstającym ogródku.
Urosło co wyrosło (tutaj) ale baby boo to nie jest.
 
 
Niezrażona ogrodniczym niepowodzeniem obstawiłam dom i taras równie pięknymi klasycznymi pomarańczakami.
 
Aż tu pewnego dnia dzwoni do mnie Pan Mąż z pytaniem - Czy ty nie szukałaś takich małych białych dyni?
Ja? TAK!



No i pojawiło się ich kilka w domu a ja cieszę się jak dziecko.
 I cieszę się podwójnie bo myślałam że Pan Mąż nie słucha a słucha !!!

 
Teraz chodzę po domu i przestawiam, kombinuję, zdjęcia cykam i nie mogę się nacieszyć.
Zastanawiam się tylko czy ktokolwiek moja radość rozumie :-)?
 
 

Po głowie chodzi mi już pewna aranżacja ale to już wkrótce

 
 
Miłego weekendu wszystkim życzę
 
 
 
Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota